Rudy luby On tutaj nie ma nic dogadania! I tak zresztą zdążył się już przyzwyczaić do różnych moich ułomności, nie tylko ruchowych.
Moje jakże uczynne koleżanki (słupek miernika sarkazmu pękł w drobny mak) od wczoraj usiłują mnie wyswatać z niejakim Arturem, żebym co prędzej zapomniała o tym Niemcu. Uczciwy ten dżentelmen, będący smukłym młodzieńcem o blond zaczesce, zawadiackim uśmiechu i inteligentnych błękitnych oczach, zaleca się do mnie z ogładą godną podręcznika bon tonu (wujek byłby wniebowzięty), nawet mi kwiata posłał. Inna sprawa, że był to różowy goździk, co jest odrobinę złowieszcze...