A tu się ze swoją prywatą podepnę.
Jak część szanownego gremium jest świadoma, w listopadzie obiłam sobie skutecznie bark, tak że wymagał zoperowania i teraz wałkonię się na zwolnieniu, od czasu do czasu urozmaicając sobie czas a to rehabilitacją (
) a to wizytami w ZUSie (
). Co ważne, zdarzenie początkowe miało wszelkie cechy wypadku przy pracy, bo akurat prowadziłam swoją klasę 5e na występ w naszym lokalnym domu kultury.
Ponieważ klasa nie może się obyć bez wychowawcy (choć wychowawca bez klasy nie narzeka) zastępczo zajmuje się nimi koleżanka historyczka. Wpadłszy we w piątek do szkoły napotkałam Grażynkę - z nadgarstkiem w usztywniaczu. Cóż się stało, pytam. Nie uwierzysz, pada odpowiedź.
Tak. Koleżanka akurat prowadziła swoją klasę 5e na występ w naszym lokalnym domu kultury...
Następnych chętnych na zastępstwo w tej klasie nie ma