Skuteczność takiego zakazu Grzegorz potwierdza własnym przykładem, w jego przypadku rodzina stanowczo zabroniła mu czytać "Ferdydurke". Do tej pory to jedna z jego ukochanych lektur.
Zresztą akurat to przerabiałam wielokrotnie, nie tylko z lekturami. Pamiętam, jak zrobiłam ongiś akcje na Dzień Książki, bo nasza biblioteka szkolna za bardzo jest zapracowana, żeby twórczo działać... Nieważne. W każdym razie nadrukowaliśmy z klasą bodaj wtedy piątą rozmaite około-czytelnicze memy i dowcipy i rozesłałam ochotników na godzinie wychowawczej, żeby tę bibułę rozkolportowali tajnie po gazetkach ściennych, murach i drzwiach sal lekcyjnych. Ale powiedziałam im, że działamy bez zezwolenia władz wyższych, i że ma ich absolutnie nikt nie przyłapać, i żeby broń Boże nie wydali, że ja mam coś wspólnego z tą inicjatywą, bo mnie wyrzucą z pracy i będą mieli innego wychowawcę. Normalnie do takiej roboty to by się nikt nie zgłosił, a tak musiałam ich na zespoły podzielić, bo by nam ścian w szkole zabrakło.
W szczególności za najbardziej honorowe zadanie, takiego finalnego bossa, wybrali sobie drzwi biblioteki. Drzwi do Dyrekcji chyba nikt się nie odważył zaatakować
Jeśli można to poproszę o wyjaśnienie następującej niejasności: ta dziewczynka zgłosiła się z prośbą o wyjaśnienie znaczenia tekstu, czy też to było następnego dnia i zgłosiła się po nagrodę? Jeśli to ta pierwsza opcja, to zapewne miała coś około tych 7 lat, chociaż i to nie jest pewne. Jeśli to ta druga, to z pewnością przekroczyła 10 lat. Bruxa potwierdzi?
Wymigam się anegdotą przytaczaną z lubością przez... nie pomnę, albo Poetę, albo promotora menelików.
W każdym razie rzecz działa się na autobusowym przystanku, na tymże przystanku ludzi tłum, w tym matka z dziecięciem płci żeńskiej w wieku przedszkolnym. Naprzeciwko przystanku dużymi, przyjaznymi literami nasmarowano LEGIA CH... Kolorowe literki przykuły uwagę dziecięcia, będącego na etapie fascynacji odkrywania świata przez świeżo nabywaną umiejętność czytania, zmarszczyło więc brew i z wyraźnym wysiłkiem sobie literuje. A cały przystanek, włącznie ze struchlałą matką zamarł w oczekiwaniu na efekt wysiłków. W końcu dziecię skończyło ciężką pracę, ale widać, że mu się te literki poskładały w treść nieznajomą, podniosło oczęta na mamusię, i w zupełnej ciszy jaka zapadła na przystanku wyartykułowało pytanie:
- Mamusiu... A co to jest Legia?