Tylko nie suseły! W sobotę nie tylko przywitaliśmy świt, ale dla pewności, że nastąpił, pilnowaliśmy go jeszcze przy ognisku i nad jeziorem do 6 rano. Potem rzeczywiście chwilę się zdrzemnęliśmy, dopóki przed 10 jakiś człowiek nie zbudził na jajecznicę.