Po pierwsze primo był tam pan Gosztyła i piątka młodych aktorów. Po drugie primo teksty znakomite, Młynarski, jedno tłumaczenie Wysockiego i jedno Okudżawy. Po trzecie primo aktorzy żwawi, wysportowani, na rowerach jeździli po scenie i na widownię nie spadli. A siedzieliśmy z moją Panią w pierwszym rzędzie i strach było się bać. A jako wisienka na torcie, w finale pojawił się Andrzej Poniedzielski i żwawo, jak to on potrafi, przeczytał list Młynarskiego "Do Inteligencji". No i wystawcie sobie Waćpaństwo, że na widowni był Janusz Gajos, którego po spektaklu obległy jakieś panie, chyba z koła gospodyń wiejskich i się z nim obfotagrofowały. A pan Gajos znosił to ze stockim spokojem. A wracając do tematu, moja Pani i ja polecamy.