Wbrew modnym obecnie trendom, bardzo lubię zwiedzać ogrody zoologiczne. Nie tylko dlatego, że to one uratowały żubry, ale że są w tej chwili naprawdę przyjazne i dla ludzi (ludziom), i co najważniejsze, dla zwierząt. Nic więc dziwnego, że wybraliśmy się z żoną do pełnego atrakcji zwierzęcych (orki, delfiny, rekiny, pingwiny, meduzy, tygrysy, małe pandy, małe, przepraszam karłowate hipopotamy itp.) i roślinnych parku na Teneryfie. Nie bez powodu nazywa się on papuzi (loro), hodują tu bowiem niezliczone gatunki tych ptaków i, co chyba ważniejsze, pomysłów na ich zaprezentowanie, tak aby rzeczywiście zostały w pamięci.
Na przykład miejscowy bar oferuje kilkadziesiąt gatunków papug i papużek z grilla. Co ciekawe, menu jest po łacinie tak, aby bawiąc uczyć. Ja zdecydowałem się na coś rzadkiego – nowozelandzka Nestor notabilis, czyli Kea, znakomity 2015 rocznik z rejonu górzystego o endemicznym, monotypowym smaku.
Żona pierwotnie chciała skrzydełko z Psittacus erithacus, czyli żako, jednak po przeczytaniu charakterystyki okazało się, że nie tylko są wątpliwości co do klasyfikacji taksonomicznej, ale ze względu na allopatryczność gatunkową, bardzo prawdopodobne są stany depresyjne i agresji, a nawet przypadki choroby dwubiegunowej.
Wykluczyliśmy znajdujące się w karcie gatunki wymarłe, jak na przykład Amazona violacea – okazało się, że gatunek już wymarły, ale mięso jeszcze mają!
Rada w radę, zdecydowała się na Amazona auropalliata – amazonkę żółtoszyją, nie tylko ze względu na brak wyraźnego dymorfizmu płciowego, ale także na wyprowadzenie lęgów w lutym oraz pożywienie oparte o nasiona i figi, które żona także lubi.
Niestety, w praktyce okazało się, że mięso w smaku zbliżone do kurczaka z chowu ściółkowego z lęgów w okresie od lutego do maja, z kurników zorientowanych na południowy wschód.
Cóż jednak znaczą drobne niedogodności podniebienia, w porównaniu do nauki o ochronie przyrody i unikatowych zwierząt w szczególności?