A propos formularzy, to ślicznie było na ich przykładzie widać różnicę mentalności między Litwą a Łotwą.
Litewski formularz jest bardzo sieriozny, urzędowo-ministerialny, trzeba przebrnąć przez wiele szczegółowych pytań, rozwijalnych menu, zawikłanych opisów... żeby na końcu dowiedzieć się, że "your surname is invalid". No takiej obelgi to już dawno nie słyszałam.
I jeszcze musiałam zaznaczyć, że nie jestem księdzem.
Łotewski to zasadniczo user friendly kolorowa witryna, zaczynająca się od Hello sailor!... pardon, od Hello traveller!
Witaj podróżniku, o tu wpisz nazwisko i podstawowe dane, już? Spoko, jak tam, zaszczepiona? Tak, cudownie, tu masz glejt QR, zaraz ci wyślemy na maila, spokojna głowa. Przyjemnej podróży.
Co do sprawdzania rzeczonych glejtów, obie granice w obie strony przekracza się nie przerywając snu.
Ale faktycznie, jedna kontrola była. Na bramce do knajpy, gdzie była integracja, bo na Łotwie pod dachem konsumować można tylko z glejtem.