Wszystko zaczęło się od tego, że Stefan nauczył się korzystać z wyszukiwarki internetowej i zauważył (ze zdziwieniem), że oprócz Bogatyni istnieją inne konkursy satyryczne w których może brać udział. A że szuflada pełna to i postanowił spróbować.
Tak między innymi wpadł na pomysł wysłania tekstu na V (sic!) Ogólnopolski Konkurs Satyryczny O statuetkę Stolema Jury tego konkursu okazało się dość niekompetentne i przyznało Stefanowi nagrodę.
Co gorsza, postanowiło go zaprosić i sfinansować mu podróż i nocleg, co dla Stefana (pełnej krwi Galicjanin) było sprawą wagi pierwszej.
Słowo się więc rzekło i zaczęło planować (przy wydatnej pomocy Pedadoga o Bluesmaniaka) trasę (ang. road trip) z punktu A do punktu B.
W wyniku takiej o a nie innej kombinacji mediów transportowych doszło do minizlotu w Krakowskiej Galerii (o czym gdzie indziej być może będzie a być może nie), gdzie uczestniczył kwiat (a na pewno kwiat galicyjsko-śląski naszego forum i Stefan).
Po przygodach w taniej z nazwy kuszetce (już wiem czemu ona jest tania) Stefan dotarł po 18 godzinach do celu. O przygodach w kuszetce nie mogę nic napisać, ponieważ nie ma jeszcze godziny 23, a jak wiadomo po 23 to Stefan śpi, a więc szansa na to by dowiedzieć co się tam zdarzyło to marna raczej jest.
Po ponad 16 godzinnej podróży z bólem serca i bólem głowy Stefan znalazł się w Gniewinie. Oczywiście wysiadł nie na tym przystanku co potrzeba, co miało swoje dodatnie plusy, znalazł to co trzeba, znalazł się i w ogóle udał się do gminnej biblioteki wiedziony głodem książek. Tam zobaczono ten jego głód w oczach i dla bezpieczeństwa (księgozbioru) przetransportowano go w miejsce odległe a odosobnione, gdzie kominek palił się wesołym płomieniem, a woda w kranie szumiała odprężająco.
Cdn…(?)