Na znaną, góralską melodię:
"Idzie dysc, idzie dysc, idzie Nohavica"!
Tak Grupa MoCarta zaprosiła na scenę wzmiankowanego.
A oprócz niego był i Andrus (zupełnie niezły) oraz znakomity Zamachowski, że o tytułowym kwartecie smyczkowym nie wspomnę. Do tego kilku wspomagających gości.
Jeśli w ogóle był jakiś zgrzyt, to może ten, że nie dopuścili na scenę Ireneusza Krosnego, który stał gdzieś z boku. Jedni mówili, że to dlatego, że nie znał słów, a inni twierdzili, że to ochroniarz.
Ważne, że Jarek zapowiedział powrót do Białegostoku, bo był wzruszony jazdą przez Jeżewo. A wtedy, kto wie, może i Rodzina się zjedzie?