Tymczasem, Projekt Tata rzuca mięsem:
"W Trójce nigdy bym tak nie powiedział. Ale tej Trójki już/na razie nie ma. Został internet, który zrozumie, gdy napiszę, że jestem w opór wkur&$%#@. Bo bezsilność najpierw wyciska z nas łzy, a potem złość. I trzeba tę złość wykrzyczeć. Więc musiałem wyjść. Stąd na chwilę i w ogóle, na zewnątrz. W noc. Pada, ale obłędnie pachnie. Obłędnie! Więc i myśli lepsze. Że w tym wszystkim jest, Was dobrych ludzi, całe morze. Cholera, naprawdę!!! Piszecie non - stop, komentujecie, dzwonicie, pocieszacie. Nie sądziłem, że kiedyś tego doświadczę, a jednak dziś czuję, że trójkowa rodzina jest wszechmocna! My zjednoczyliśmy siły w obronie, Wy we wsparciu. I to jest TA chwila, widokówka na całą resztę życia. Kilodżule, których się nie doładuje z karty. Kumuluję to sobie, mimo złości i ogromnie dziękuję. Przyda się, na pewno.
Znikam z anteny, jak moje koleżeństwo, które zachowało się, jak należy. Bez nich nie chcę wracać. Ale życie pisze dla nas różne scenariusze. Teraz ma dla mnie ważne zadanie. Zadbać o zdrowie, które po tej całej radiowej przygodzie, zaczęło się dopominać o swoje. Będzie dobrze (to nic strasznego), więc na pewno nie zniknę stąd, z sieci. Co prawda, Projekt Tata nie doczekał się w radiu odcinka nr 500 (niewiele zabrakło), ale przecież tatą się jest na zawsze. Ciągle szalejemy, wygłupiamy się, z Alicją i Tośkiem wymyślany kolejne zabawy, gramy, czytamy, oglądamy, uczymy się i ten plan jest nie do ruszenia. Chętnie coś Wam podpowiem i jak zawsze, zaczepnę inspiracji. Musiał minąć tydzień, bym tu wrócił, pomyślał (z Wami?), co dalej, a ścislej: jak? Ludzie wychowani w radiu są specyficzni, radio to magia, tajemnica, więc różne obawy mnie nachodzą. Na razie zostaje nam Facebook, bądźcie tu i dawajcie znaki dymne. A potem się zobaczy. Chyba czas na totalny freestyle! No, bo co? Kurczę blade!"