Rodzina Poszepszyńskich - fanklub im. Kaprala Jedziniaka
Przerażająca Tfurczość Własna => Młodzieżowe Studium Teatralne i nie tylko => Wątek zaczęty przez: Chlebusia w 18 Kwietnia 2016, 20:36:31
-
Słowem wstępu: To jest ponoć Młodzieżowe Studium Teatralne. Jako że zgodnie z metryką jestem młodzieżowa, a ostatnio zrobiłam się BARDZO teatralna, to trudno by mi było marzyć o lepszym miejscu dla mojej najnowszej (póki co niedokończonej i wyzutej z tytułu) sztuki. Nie wiem jeszcze, czy wrzucać ją po kawałku w osobnych wątkach, czy może w tym jednym - tę decyzję pozostawiam Wam. Od razu mówię - jeżeli wszystko dobrze pójdzie, planuję to wydać w formie książkowej, więc macie być brutalnie szczerzy. Nie przedłużając:
OSOBY
STEFAN
MAŁGORZATA, jego żona
ANTOŚ i KASIA, ich dzieci
DUCH EWELINY
DOKTOR KRÓLIK, psychiatra
STARUSZKA
Rzecz dzieje się w czasach współczesnych w domu Stefana i Małgorzaty.
AKT I
Scena 1
STEFAN
sam
Ma egzystencja mlekiem, miodem płynie;
Wiem to, bo każdy, kto mnie zna – zazdrości.
Żonę mam ładną, dzieci rezolutne,
A na mej twarzy ciągle młodość gości.
Tam, gdzie pracuję, każdy w pas się kłania,
Mamona płynie wciąż rwącym strumieniem...
Czym zasłużyłem na taką przychylność
Tamtych u góry? Tego sam już nie wiem.
Poważniejąc
Ale jest pewna mała czarna plama,
Co bruka śnieżną biel mego żywota.
Wszak nikt za młodu nie był Edisonem,
Każdy coś czasem zrobił jak idiota.
Ja popełniłem czyn dosyć niechlubny,
Zanim zacząłem zdobywać mą żonę;
Ale to dawno było i nieprawda
I nikt już nigdy o tym się nie dowie.
Wchodzi Małgorzata z siatkami
O, jesteś w końcu, moje piękne słońce,
Które królujesz w moich myśli niebie!
Dajże mi, proszę, już te ciężkie torby -
Twe białe rączki nie mogą tak dźwigać.
Bierze siatki, całuje ją w rękę i odstawia je.
MAŁGORZATA
Powiedz, kochany, jak ci ten dzień minął?
STEFAN
Tylko na myślach o tobie,
Nieznana młoda dziewczyno.
Obejmuje ją i całuje w usta. Chce to powtórzyć, ale ona go powstrzymuje, słysząc dobiegający zza kulis śmiech dzieci.
MAŁGORZATA
Antoś i Kasia ze szkoły wracają -
Zrobię im obiad, by głodni nie byli.
Wysuwa się z jego objęć i wychodzi.
STEFAN
Sam
Jeśli zjem obiad a potem kolację,
Będę miał na noc znacznie więcej siły.
Wychodzi.
Na koniec chciałabym zaznaczyć, że to, że głównego bohatera ochrzciłam takim, a nie innym imieniem jest tylko i wyłącznie dziełem przypadku ;D
-
Ciekawe dlaczego akcja nie zaczyna się jak to zwykle nad ranem, tylko, jak w powieści grozy, wieczorem? Co autorka szykuje na noc? Morderstwo w barakowozie?
A dlaczego forma utworu to taki ni to wiersz, ni to proza?
-
No właśnie. I stąd uczucia mam mieszane... Ciekawe, co ten Stefan kombinuje na noc?
-
Co? Pewnie prysznic...
-
Co? Pewnie prysznic...
Hydraulik?
-
Pojawił się psychiatra, a oni tak strasznie sobie słodzą, że z tym prysznicem poszedłem raczej w stronę Hitchcocka...
-
Wiem - ogłośmy konkurs na tytuł tej ciągle bezimiennej sztuki!
Np. "Psychiatra przychodzi nocą"...
-
"Psychiatra nie listonosz, puka do skutku".
A ja przeczytałem, że sztuka jest brzemienna. To chyba przez te relacje w pracy...
-
A chociaż już wiadomo, czy będzie córka czy syn? ;)
-
Wiadomo, córka. Nawet już z dużą dozą pewności wiadomo czyja.
-
Masz pewność bez potwierdzenia DNA?!
-
Ba, przyjmijmy domniemanie prawdopodobieństwa.
Jednak przypomniałeś mi opowieść o pewnym Chińczyku, który nie płaci alimentów na dzieci. Test DNA dowiódł że to podróby.
Z kolei OJ Simpson chciał się przeprowadzić do Zachodniej Wirginii, bo wszyscy mają tam takie samo DNA.
-
"Domniemanie prawdopodobieństwa" 3210
-
Ba, Tobie niedobrze, a ja z tym muszę pracować. Podobnie jak z asumptami, apriorami, subintabulatami, roszczeniami zwrotnymi i podobnymi. Można dostać pomroczności jasnej.
-
Ciekawe dlaczego akcja nie zaczyna się jak to zwykle nad ranem, tylko, jak w powieści grozy, wieczorem? Co autorka szykuje na noc? Morderstwo w barakowozie?
A dlaczego forma utworu to taki ni to wiersz, ni to proza?
- Akcja tej sceny toczy się popołudniu.
- Ten sposób pisania nazywa się "jamb" (Szekspir też tak pisał)
- Wyrazy współczucia, Cezary.
-
A co się będę opierniczać, od razu dam:
Scena 2
Kuchnia. Cała rodzina siedzi przy stole, zastawionym garnkami i półmiskami, spożywając obiad. Małgorzata siedzi naprzeciwko Stefana, natomiast Kasia i Antoś, jedzący z zapałem, po lewej stronie ojca.
MAŁGORZATA
do Stefana
Widzisz, kochany, całkiem zapomniałam!
Spotkałam twoją siostrę dwa dni temu.
Chrzci swoją córkę i mnie zapytała,
Czy byśmy chcieli zostać jej chrzestnymi.
STEFAN
A więc już chrzciny!
Popatrz, a niedawno
Wciąż jeszcze z brzuchem okrągłym chodziła...
A czy wybrała już droga Agnieszka,
Jak mieć na imię będzie ta dziecina?
MAŁGORZATA
Owszem, mówiła coś, że Ewelina.
STEFAN
z lekkim przerażeniem
Ewelina?
MAŁGORZATA
ze zdziwieniem
Owszem, Ewelina...
Co ci jest? Zbladłeś.
KASIA
zaniepokojona, przerywając jedzenie
Czy tatuś nie chory?
STEFAN
zmieszany, mówi ze sztuczną wesołością
A gdzie tam, gdzie tam! Jestem jak byk zdrowy!
Pyszne ziemniaczki.
Bierze półmisek i dokłada sobie na talerz ziemniaków, po czym zaczyna je jeść, głośno mlaszcząc. Po chwili, gdy zdaje sobie sprawę, że rodzina patrzy na niego dziwnie, odkłada widelec.
Wiesz co, skarbeńku, położę się jednak;
Faktycznie, czuję się dziś dziwnie słaby.
MAŁGORZATA
Martwi mnie bardzo stan waszego ojca.
Antoś, nie drażnij go, dla dobra sprawy.
Wychodzi.
ANTOŚ
do siebie
Mama mnie prosi o trochę spokoju,
Tak jak się królik prosi, by mieć skrzydła.
Słońce nie może za dnia przestać świecić,
A ja nie mogę stać jak kołek w miejscu.
Kasia przewraca oczami i oboje wracają do jedzenia.
No i? Jak wam się podoba?
-
Czuje się wywołana do tablicy.
Na jambiczny pentametr szekspirowski to to ma o pół stopy za dużo. W porywach.
O rytmie sie nie będę wypowiadać, bo ja głucha z natury jestem, ale kto bardziej wrażliwy może sobie miarkę przyłożyć:
da DUM da DUM da DUM da DUM da DUM
Mówiłam już kiedyś, że z teorii literatury miałam na studiach sześć (w pięciostopniowej skali) i profesór ze łzami wzruszenia w oczach wręczył mi nagrodę książkową na koniec kursu? Nie żebym była taka genialna. Po prostu ja jedna z całego roku go słuchałam...
Masz pewność bez potwierdzenia DNA?!
No mater chyba jednak z dużym prawdopodobieństwem certa?
-
Czuje się wywołana do tablicy.
Na jambiczny pentametr szekspirowski to to ma o pół stopy za dużo. W porywach.
O rytmie sie nie będę wypowiadać, bo ja głucha z natury jestem, ale kto bardziej wrażliwy może sobie miarkę przyłożyć:
da DUM da DUM da DUM da DUM da DUM
To coś jak TARADAM TARADAM?
-
Szekspir
No, no...
-
Szekspir
No, no...
Dlaczego, w polskiej transkrypcji także można pisać te nazwisko?
-
Szekspir
No, no...
Dlaczego, w polskiej transkrypcji także można pisać te nazwisko?
Niech będzie...Shakespeare.
-
Shakespeare
No, no...
-
Czuje się wywołana do tablicy.
Na jambiczny pentametr szekspirowski to to ma o pół stopy za dużo. W porywach.
O rytmie sie nie będę wypowiadać, bo ja głucha z natury jestem, ale kto bardziej wrażliwy może sobie miarkę przyłożyć:
da DUM da DUM da DUM da DUM da DUM
To coś jak TARADAM TARADAM?
No to akurat anapest, o ile mnie starcza pamięć nie zawodzi. A może synkopa?
-
O ile mnie Wikipedia nie zawodzi, to z dwojga raczej anapest.
Anapest (gr. anápaiston) w metryce iloczasowej to stopa metryczna składająca się z trzech sylab: dwóch krótkich i jednej długiej.
W wierszach polskich odpowiednikiem anapestu jest sekwencja składająca się z dwóch sylab nieakcentowanych i jednej akcentowanej
Synkopa (gr. synkope) - zjawisko fonetyczne polegające na zaniku śródgłosowej nieakcentowanej samogłoski lub całej sylaby z wyrazu, co pociąga za sobą jego skrócenie; jest to charakterystyczny proces w niestarannej, szybkiej wymowie.
Przykładem wyrazów synkopowanych są polskie potoczne wogle (popr. w ogóle) czy orginalny (popr. oryginalny).
Dowiedziałam się czegoś nowego - dzięki! ;D
-
Strasznie ten nasz język zanika. Poczynając od samogłosek. I to nie tylko śródgłosowych, co przepaja nas głemboko i nieustajanco trosko.
-
Przychylam się do opinii, że anapest, ale Bluesmanniaka można podejrzewać o synkopowanie w każdej sytuacji.
-
Miałem na myśli takie synkopowanie:
Tamdaradej baranek
tamdaradej sobie ranek
tamdaradej polanek
i tamdaradej sobie tak:
Hej, hej, hej, kopytka tamdaradej!
hej, hej, hej, kopytka tamdaradej!
Dowiedziałam się czegoś nowego - dzięki! ;D
Ja też :)
-
No mówiłam?!? On wszędzie synkopę wsadzi!
A ja synkopy nie rozpoznam, choćbym się o nią potknęła...
-
Jak ja bym użył synkopy to bym pewnie miał odebrane prawa rodzicielskie, bo teraz to nawet synklapsy użyć nie można...
-
Może użyj anapestklapsy, nikt się nie zorientuje?
-
Albo synjamby...
To chyba pod paragraf nie podpada.
-
Albo synjamby...
To chyba pod paragraf nie podpada.
Ale brzmi co najmniej podejrzanie.
-
Nie mówcie hop, mamy nowego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Kto wie, kto wie...?
-
Myślisz, że pozwolą rodzicom bez opamiętania okładać niesforną progeniturę stopami metrycznymi? <boks>
Mnie tam to niestraszne, ale co będzie z moim 6-letnim bratem ciotecznym?
-
Wiadomo co. Niedobrze, ale to dla niego jedyna szansa, najprawdopodobniej.
-
Na obcowanie z kulturą?
-
Na obcowanie z kulturą?
I sztuką.
-
Obcowanie z Chlebusią zapewne jest kulturalne a sztuka z niej niezła, to wiemy ;)
-
I to się nazywa nieść kaganek sztuki i wędzidło kultury pod strzechy!
-
Obcowanie z Chlebusią zapewne jest kulturalne a sztuka z niej niezła, to wiemy ;)
Ej, Blues, jest możliwe, że ja w bliżej nieokreślonym czasie będę miała chłopaka, bez takich ;D
-
A to pogratulować! I jakby co, to chyba przedstawisz go Rodzinie? :D
-
Co prawda nie wygląda na takiego, co słucha Rodziny, ale może jakoś da się to zrobić :)
Pomijam już fakt, że prawdopodobieństwo zajścia wydarzenia, o którym mówię wynosi dokładnie (0), 1.
-
Tak, czy siak (to znaczy 0 lub 1) Rodzina jest z Tobą. Prawdopodobnie chodzi o to, że możemy przyjechać albo na jego pogrzeb, albo na jego ślub z Tobą (a co?).
-
Prawdopodobnie chodzi o to, że możemy przyjechać albo na jego pogrzeb, albo na jego ślub z Tobą (a co?).
To, czy będziecie się musieli wbijać w biel czy w czerń, zależy od jednego drobnego czynnika - a konkretnie od tego, czy mój wybranek ma dziewczynę, czy też nie. Bo oczywiste jest chyba, że nie mogę go o to zapytać. ;D
-
Tak się zastanawiam, czy... zapytałaś go, czy woli chłopaków czy dziewczyny?
-
Nie miałam odwagi postawić tak osobistego pytania, tym bardziej że od zakończenia roku szkolnego jesteśmy skazani na kontakt przez Internet ( :'( :'( :'(), ale jak tylko się dowiem, to nie omieszkam opowiedzieć. W razie czego pójdę do profesora Mordowicza ;)
I oczywiście obiecuję, że wszelkie decyzje dotyczące ewentualnego zamążpójścia będę konsultowała z Rodziną ;D
-
I oczywiście obiecuję, że wszelkie decyzje dotyczące ewentualnego zamążpójścia będę konsultowała z Rodziną ;D
Jest jeszcze jakaś nadzieja w tej młodzieży.
-
No pewno, że jest ;D
W końcu z kim innym miałabym o tym gadać?
A przy okazji, udanej majówki wszystkim życzę ;)
-
Taaa, udanej majówki. Niektórzy mogą. Kurrrna, czy tylko ja zostaję, bo w poniedziałek idę do pracy?!?
-
.... bo w poniedziałek idę do pracy?!?
Nie może być???!!!
-
DUN DUN DUN!!!
Straszne. Ci twoi zwierzchnicy to chyba jacyś sadyści!
-
Gorzej, abstynenci. Szkolnictwo ma wkrótce przejść na prawo koraniczne lub kanoniczne, trwają konsultacje społeczne... we Francji.
-
Gorzej, abstynenci.
Cóż, moja pani od wosu jest widać wyjątkiem...Na lekcji spierała się dziś z chłopakami o najlepszy gatunek piwa. Koniec końców do nie doszli do porozumienia...Eh, ten konflikt pokoleń. @!
-
Najlepszy gatunek piwa? Toż my mamy cały wątek na ten temat! I nasza Mela zna nie tylko najlepszy gatunek piwa, ale także wszystkie najlepsze gatunki piwa.
-
I z nikim się na ten temat nie spieram.
-
A Grzegorz? Co jo godom, co jo godom, gdzież by śmiał?
-
A co on może wiedzieć na ten temat, jak się wychował na
piwie produkcie chmielowym robionym z wiślanej wody?
-
No ja w tym temacie mam zerowe doświadczenie - nie jestem pewna, czy w tym kontekście jest to powód do dumy.
Co nie uniemożliwia mi jej odczuwania ;D
-
Dopóki się nie wtrącasz i nie epatujesz ignorancją to wszystko w porządku.
Tylko trochę szkoda, że jako rodzina zastępcza nie możemy z przyczyn technicznych naprawić tych karygodnych zaniedbań wychowawczych, do jakich najwyraźniej doszło w twoim przypadku...
-
No wiesz co? Nie obrażaj mojego taty!
A poza tym ja za trzy miesiące kończę 16 lat, a piwo jest chyba pegi 18, nieprawdaż?
-
Nie wiem, od ilu jest piwo, jak dostałam swoje pierwsze to jeszcze nie umiałam przeczytać takiej informacji, a potem to co to mnie już mogło obchodzić.
Dla Rodziciela ukłony, ale co rodzina zastępcza, to rodzina zastępcza. To już w serialu "Wojna Domowa" przed laty rozsądnie stwierdzono, że dobrze jest mieć znajomego żula. No to tym bardziej patologię.
-
Skoro psychologowie twierdzą, że w zyciu potrzebna jest mała dawka zdrowego egoizmu, to trochę zdrowej patologii też nie powinna nikomu zaszkodzić ;D ;D
-
Scena 3
Strych – długie, wąskie pomieszczenie o małych oknach. Na podłodze stoi mnóstwo kartonów. Antoś i Kasia.
KASIA
niepewnie
Nie powinniśmy tutaj być, braciszku;
Tatuś wyraźnie zabronił nam wchodzić...
ANTOŚ
lekceważąco
Czego nie widzi, to nam nie zaszkodzi.
KASIA
wciąż niepewnie
Tatuś i mama mogą zaraz wrócić.
Jak nas tu znajdą, to będą kłopoty.
ANTOŚ
prychając
A, guzik prawda, nie wrócą tak szybko,
Bo pojechali do cioci na chrzciny.
KASIA
zaniepokojona
Nie zapominaj – babcia śpi na dole.
Jeśli tu przyjdzie, na pewno im powie.
ANTOŚ
wesoło
Oj, głupia jesteś.
Babci Honoraty
Nic nie obudzi:
Nawet strzał z armaty
I za to właśnie kocham ją najbardziej.
KASIA
wzruszając ramionami
Skoro tak mówisz...
ANTOŚ
Och, cóż my tu mamy?
Grzebie w najbliższym kartonie. Po chwili wyciąga plik fotografii, które ogląda z zainteresowaniem. Ruchem głowy przywołuje do siebie Kasię.
Weź mnie uszczypnij albo kopnij w nogę
Jeśli to nie jest kto inny, jak tata.
KASIA
pochylając się
To tata, tatuś, och! Tatuś na pewno!
Co to za pani tak go obejmuje?
ANTOŚ
Nie znam, na oczy nigdy nie widziałem
Bo gdybym widział, to bym zapamiętał.
KASIA
z namysłem
Tak tatę tuli, tak się doń uśmiecha...
Może to mama?
ANTOŚ
Co ty! Głupia jesteś?
Mama blondynką jest, no a jej oczy
Są tak zielone, jak trawa w ogródku.
Ta tutaj włosy ma proste i czarne;
O oczach trudno mówić, bo zamknęła.
przyglądając się kolejnej fotografii
Zobacz! Znów ona! Tutaj już je widać!
Ale są blade, szare i nijakie.
Phi! Moim zdaniem mama ma ładniejsze,
po chwili
Co to za pani: jakaś dziwna, obca
I do naszego taty przyczepiona?
Patrzy na niego jakoś tak dziwacznie...
Oj, czuję nosem, że będą kłopoty.
KASIA
przestraszona
Kłopoty będą, jak tu tatuś przyjdzie...
Chodźmy Antosiu, już dość znaleźliśmy.
Ciągnie Antosia za ramię, ale ten zdecydowanie ją odtrąca.
ANTOŚ
nieznoszącym sprzeciwu tonem
O nie, nigdy!
Jesteśmy przecież na tropie zagadki;
Możemy teraz, jak dwóch detektywów
Kroczek po kroczku, od kłębka do nitki,
Dojść rozwiązania tej przedziwnej sprawy.
Najpierw musimy znaleźć więcej poszlak,
A potem tatę pociągnąć za język.
KASIA
z przerażenia zatyka usta ręką
Boziu kochana!
A jak mu się urwie?
ANTOŚ
Nic się nie urwie, gąsko pustogłowa...
Musimy tylko dyskretnie podpytać
Co to za pani, skąd on ją wytrzasnął
I jakim prawem tuli się do niego.
Wyniosłym tonem
Przystąpmy zatem do szukania poszlak.
KASIA
No dobrze, dobrze...
Ale gdzie na przykład?
ANTOŚ
zirytowany, potrząsa kartonem
O tu, w tym pudle, kozo mało bystra!
Czuję, że jest w nim wiele odpowiedzi.
KASIA
na stronie, z przestrachem
A jeśli w środku jakiś pająk siedzi?
Oboje zaczynają grzebać w kartonie. Antoś upuszcza na podłogę wcześniej trzymane fotografie.
KASIA
pokazując palcem
Zobacz, Antosiu, na to jedno zdjęcie!
Popatrz, tam z tyłu jest coś napisane!
ANTOŚ
podnosi jedno ze zdjęć i patrzy na jego drugą stronę
Musiał je zrobić ktoś dość dawno temu,
Ale nie wytarł się jeszcze atrament.
Czyta
„Najukochańszy, jedyny Stefanie!
Choć miesiąc minął od naszych pożegnań,
Mnie się to ciągnie już jak całe wieki.
I chociaż mieszkasz ledwie w innym mieście,
To jak ocean jesteś mi daleki.
Co wieczór myślę o twoich ramionach,
O twojej twarzy, twoim ciepłym głosie...
I każdej nocy sobie przypominam,
Jak to cudownie jest mieć cię przy sobie.
Rozłąka ciężką próbą jest dla serca,
Tęsknota zaś jest najgorszą torturą -
Ale wytrzymam te kilka miesięcy,
Amor wszechwładny niech da mi tę siłę.
Nie zapominaj tylko, mój kochany,
Że myśli o tobie wciąż pewna dziewczyna...
Załączam jeszcze tysiąc pocałunków;
Schnę już z tęsknoty, twoja Ewelina”.
triumfalnie
Ha! Ewelina! Więc to jest jej imię!
Moment, tu jeszcze coś jest dopisane.
Czyta post scriptum
„Wiem, że tam, gdzie mieszkasz
Jest już dosyć zimno,
Lecz mam nadzieję, że tym się rozgrzejesz...”
odwraca zdjęcie i patrzy na nie
To ma rozgrzewać? Chyba jakieś żarty.
Ja od patrzenia mam już gęsią skórkę.
KASIA
niepewnie
Tej pani było chyba dość gorąco,
Skoro tak siedzi z gołymi nogami.
ANTOŚ
na stronie, zawstydzony
Nie tylko nogi musiały ją parzyć.
Odwraca się do siostry.
A więc, Ewelina!
KASIA
To imię naszej maleńkiej kuzynki.
ANTOŚ
No właśnie, właśnie. A pamiętasz może,
Jak tata pobladł, kiedy je usłyszał?
Czuję, że wszystko łączy się ze sobą
I że tu chodzi o tę bladą jędzę.
KASIA
Chodźmy, już chyba dosyć poszlak mamy.
ANTOŚ
Jak raz się zgadzam – tu nic nie zdziałamy.
Ale musimy najpierw to posprzątać,
Bo krew popłynie, jak nas zdemaskują.
Wkładają zdjęcia do pudełka, ale to z listem spada na podłogę. Kasia nie zauważając tego wychodzi. Antoś wkłada je do kieszeni i idzie za nią.
Sytuacja nawarstwia się i spiętrza, że tak powiem ;D ;D %01%
-
Ani chybi skończy się rozlewem krwi. I to w rodzinie najprawdopodobniej.
Blada jędza? Co za piękna metafora!
-
Ja mam pytanie techniczne - czy to nadal synkopuje? Bo czytam już trzeci raz i jakoś nie mogę złapać rytmu...
-
Bo może nie powinieneś czytać, tylko śpiewać?
-
A co ja - śpiewak jestem?
-
A co ja - śpiewak jestem?
A kto to wie, kto to wie, Bluesmanniaczku...nie znasz dnia ani godziny, jak to mówią...
I dalej będę się upierać przy opcji, że to jest jamb, a nie synkopa.
*sprawdza w Wikipedii hasło "synkopa (termin muzyczny)" i kojarzy z nickiem przedmówcy*
Ach, rozumiem...tobie wszystko kojarzy się z jednym... ::)
-
Nie, to nam się z nim wszystko z jednym kojarzy...
-
Przypominam Chlebusi, że może sprawdzić Bluesmanniaczka, jak brzmi w roli śpiewaka. I to w każdej, w zasadzie, chwili.