... i jeszcze jeden, trzask prask i po wszystkim. Wszelkie błędy ogonkowe są jak zwykle wyłącznie efektem mojego niedopatrzenia.
============
Dziadek Jacek: No tak, to oczywista sprawa. Na zimę tez trzeba będzie nosić odpowiednie ubranie. Jak wiadomo zdrowy człowiek ma temperaturę 36.6 stopnia, a wiec jest, że tak powiem ciepły. U nas jest parę stopni poniżej zera, a wiec my wszyscy jesteśmy grzejnikami.
Grzegorz: To prawda, ale nic na to nie poradzimy.
Maryla: Najprawdopodobniej najlepiej by było gdyby udało się na całym świecie zrobić jedno wielkie prosektorium, bo większość tam przebywających delikwentów była stosunkowo zimna i tylko sanitariusze byli gorący. Pamiętam, że był tam przystojny i obdarzony ognistym temperamentem Stanisław, który potrafił rozgrzać każdą ładną denatkę dostarczoną do naszego prosektorium.
Dziadek Jacek: To dobry pomysł ale w chwili obecnej trudny jeszcze do zrealizowania. Najlepiej by było gdyby wszyscy zapadali na zimę w hibernacje jak niedźwiedzie, susły albo borsuki.
Grzegorz: W co zapadali?
Dziadek Jacek: No chyba mówię wyraźnie: w hibernację.
Grzegorz: Ja, jako prezydent nie pozwolę na żadne "Nacje". Był już jeden taki malarz, który się coś podobnego zgodził i wynikła z tego masa kłopotów, a co gorsza, źle pisała o nim prawie cała prasa światowa
Dziadek Jacek: Jesteś jednak głupi jak but z lewej nogi. Hibernacja to taki sen zimowy, w którym zmniejsza się temperatura ciała. Świstaki i niedźwiedzie hibernują i to jest taki sposób na przetrwanie ciężkiego dla nich okresu.
Grzegorz: Jeśli tak, to ja popieram ten wniosek. Gdy ludzie śpią to nie jedzą, a co ważniejsze nie myślą za wiele i często mają przyjemne sny.
Maryla: Najprawdopodobniej, ale nie jestem całkiem pewna czy to wystarczy aby powstrzymać to globalne ocieplenie, o którym ciągle mówi TV.
Grzegorz: Ja w każdym razie uważam, że będzie to milowy krok we właściwym kierunku. Gdy wystąpię z taką propozycją na następnym posiedzeniu ONZ albo na herbatce u prezydenta Niemiec prasa światowa powinna nazwać to planem Poszepszyńskiego Pamiętam, że był kiedyś Plan Rapackiego, plan Balcerowicza to i ja nie mogę być gorszy. Z calą pewnością zaszokuje "Rade Mędrców" i jednogłośnie wybiorą mnie na jej pierwszego sekretarza.
Maryla: Powinieneś jednak Grzegorzu zaproponować tez jakieś inne, dodatkowe rozwiązania, bo myślę, że trzeba tu działać kompleksowo i sam sen może nie wystarczyć
Grzegorz: O! to nie problem, pomysłów to ja mam przygotowanych w szufladzie wiele ale w tym problem, że w ich mnogości nie mogę się zdecydować który z nich jest najlepszy, a po drugie nie jestem pewien czy ludzkość dorosła do praktycznego ich zastosowania ?
Panna Inga: To ciekawe panie Grzegorzu ale niech się pan tego nie obawia. Może pan snuć najbardziej fantastyczne plany bo i tak wszyscy wiedza, że nic z tego nie będzie zrealizowane, a tak konkretnie co chciałby pan zaproponować?
Grzegorz: W pierwszym rzędzie trzeba zająć się rolnictwem. Nasz sojusznik z partii chłopskiej jest współautorem tego projektu i na jego wyliczeniach się opieramy. Jak wszystkim wiadomo 96 % gazów cieplarnianych to para wodna. Siejąc np. zboże zwiększamy setki razy powierzchnie parowania wody i produkujemy ogromne ilości tego zabójczego dla naszej zielonej planety produktu. Nie koniec jednak na tym. Drugim zabójczym czynnikiem jest metan powstający w organizmach zwierząt. Każda krowa wydziela go ponad 5 litrów dziennie, że już nie wspomnę o świniach bo one z definicji zachowują się jeszcze gorzej!
Dziadek Jacek: No i co z tego?
Maryla: To chyba jasne: trzeba to wyeliminować i skończyć z tymi szkodliwymi praktykami.
Grzegorz: No właśnie, z ust mi to wyjęłaś Trzeba każdej krowie założyć filtr magazynujący ten gaz.
Dziadek Jacek: Jest sprawą oczywistą, że takie filtry założy się na oba końce tych szkodników ekologicznych. Myślę, że pójdziesz za ciosem i rozszerzysz stosowanie filtrów i na niektórych ludzi bo i oni produkują gazy cieplarniane. Najprostszym, a jednocześnie tanim sposobem będzie połkniecie jednego kawałka gumy do żucia i ustawiczne żucie drugiego. Guma może mieć oczywiście smak miętowy lub owocowy w zależności od osobistych upodobań
Maryla: Nie szukając daleko, ty Grzesiu tez często bekasz po obiedzie, że o innych sprawach nie wspomnę..
Grzegorz: No, nie wytrzymam dłużej tych kalumnii wymierzonych, powiedzmy to szczerze, w głowę państwa!
Dziadek Jacek: Nie tylko Grzesiu w głowę, a wyrażając to precyzyjniej w.....
Panna Inga: Czy państwo muszą używać takich wyrazów w mojej obecności? Może będzie lepiej gdy ja już sobie pójdę?
Grzegorz: Myślę, że najlepiej zrobimy gdy będziemy mówić o zagadnieniach ogólnych i globalnych i nie dotyczących nas osobiście.
Maryla: Ja wiem, najlepiej skupmy się na panu Słowikowskim. Właśnie wczoraj gdy mnie zobaczył wynoszącą śmiecie wpadł w panikę, szybko odwrócił ode mnie wzrok i tak mu się jakoś nieprzyjemnie odbiło! To najprawdopodobniej jest zachowanie nieekologiczne i wielce naganne. Myślę, że panu Słowikowskiemu tez trzeba będzie nałożyć filtr ekologiczny, a w tym wypadku to najlepiej na....
Grzegorz: Nie i jeszcze raz nie! Tu świat się wali na moją głowę, Gazeta Więzienna oczekuje ode mnie dziejowych decyzji, a ona tylko myśli o panu Słowikowskim. Czy ty zawsze i wszędzie musisz ekscytować się tym zboczeńcem? To przecież minister spraw zagranicznych naszego przyszłego rządu, a ty publicznie niszczysz jego image i ciągle się go czepiasz. Uśmiechnął się czy skrzywił, tez ci wielki problem! Nie ma o co kruszyć kopii bo to przecież i tak nasza kochana morda!
Panna Inga: Świat jest daleko, a pan Słowikowski blisko, dosłownie na wyciągniecie reki z kubłem śmieci, a wiec o nim mówi się najczęściej. Była już ptasia grypa, terrorystyczny, trujący, biały proszek rozsyłany poczta, komputery które przestaną działać w 2000 roku, a teraz jest ocieplenie klimatu. Paru politycznie umotywowanych grandziarzy naciągnie podatników na kasę, a sprawa w końcu ucichnie tak jak było w przypadku poprzednich przekrętów i nawet pies z kulawym ogonem nie będzie wiedział gdzie i na co poszły miliardy, a pan Słowikowski nadal będzie dla nas atrakcyjną rozrywką.
Grzegorz: To prawda, że sprawa wkrótce ucichnie i właśnie dlatego trzeba się spieszyć bo inni wezmą forsę i dostaniemy tylko jakieś nędzne ochłapy.
Dziadek Jacek: O, nie ma problemu Grzesiu. Jeśli oficjalnie zatrudnisz mnie na stanowisku głównego specjalisty i zapewnisz mi takie odprawy jakie mają prezesi w spółkach państwowych, to ja ci podsunę tyle świetnych pomysłów, że nie ma mowy aby ktoś wymyślił coś lepszego i przebił cię w tej dziedzinie.
Maryla: a to ciekawe co ojciec może takiego ciekawego wymyślić? To są poważne problemy, a nie jakieś głupkowate opowieści o kapralu Jedziniaku i wojnie w Mandżurii!
Dziadek Jacek: Nie wierzysz we mnie córeczko?, a żebyś wiedziała, że nie takie rzeczy wymyślałem, gdy pracowałem jako Tajny Korespondencyjny Ekspert dla Instytutu Historii Rewolucji przy Komitecie Centralnym.
Maryla: To była bardzo dziwna anegdota ale dziś są inne czasy i ludzie są mniej naiwni.
Dziadek Jacek: a wcale ze nie, bo kiedyś ludzie wierzyli w to co mogą dotknąć, a dziś wierzą w to co kilku bęcwałów powtórzy im kilka razy w TV lub napisze w gazecie. No to kto jest bardziej naiwny?
Grzegorz: Wy się tu kłócicie o drobiazgi, a czas i dofinansowania uciekają bezpowrotnie. Jeśli Dziadek Jacek jest taki mądry to bardzo dobrze, jestem bardzo ciekaw i chce usłyszeć co zaproponuje.
Dziadek Jacek: Po pierwsze trzeba ostudzić temperament Sylwii. O, Sylwia to szampańska kobieta ale trochę dla mnie za gorąca, bo zbytnio podnosi temperaturę w swym najbliższym otoczeniu. Podobno jest teraz we Francji i pracuje tam jako wirażystka. Pisała mi ze zarabia masę Euro za każdą godzinę pracy!
Maryla: Tyle razy prosiłam ojca żeby zostawił Sylwie w spokoju ale moje gadanie odbija się jak groch o ścianę. Z tego co wiem to nie całkiem jest tak jak Ojciec mówi. Sylwia pracuje jako wirażystka, czyli "na wirażu", co tłumaczy się "na zakręcie" czyli na rogu jednej z ulic. Co do reszty wiadomości to ojciec ma całkowitą rację.
Grzegorz: No dobrze, a inne pomysły?
Dziadek Jacek: Należy ochłodzić Golfsztrom. Hiszpania i Portugalia powinna się tym zająć, bo ostatecznie to te kraje są najbardziej ogrzewane przez ten prąd morski. Proponuję aby Włochy zajęły się emisją szkodliwych gazów z Wezuwiusza bo ostatecznie ten wulkan leży na ich terytorium. Włochy powinny ograniczyć emisje CO/2 i wyziewów siarki czyli realnie rzecz biorąc najlepiej jeśli od razu zapłacą kare za nadmierną emisje. Islandia powinna pozamykać wszystkie gejzery na swym terytorium, a jeśli tego nie zrobi do 2010 powinna zapłacić kare za niewywiązanie się z zobowiązań. We Francji powinno się zabronić produkcji wina bo wiadomo, że przy fermentacji powstaje dwutlenek węgla i dodatkowo powinni podwyższyć swoje góry tak aby mogły się tam tworzyć lodowce ochładzające klimat. W Niemczech powinno się zamknąć wszystkie fabryki i zakazać kiszenia i spożywania kapusty bo to źle wpływa na atmosferę. Ponieważ, jak się zapewne domyślacie, te warunki będą niezwykle trudne do spełnienia tak wiec trzeba je będzie obłożyć karami finansowymi, odprowadzanymi na fundusz Poszepszyńskich jako rekompensata za tak nowatorskie rozwiązania ekologiczne. Trzeba oczywiście pozwolić na handel tymi Zobowiązaniami, to znaczy jeśli Niemcy chcą to mogą kupić od Francuzów Zobowiązanie na podwyższanie gór w celu hodowli lodowców alpejskich, a Szwajcaria może łapać siarkowodór wytwarzany przez Niemców z kapusty i MY nie będziemy mieli nic do tego tak długo dopóki będą to robili skutecznie. Aby nie wyjść na świnie i pasożytów MY, po odpowiednich zabiegach zainteresowanych stron, łaskawie będziemy rozdzielali jakiś procent zebranych kar na realizacje projektów ratujących atmosferę naszej kochanej planety. To będzie tez idealny sposób na walkę z bezrobociem w Europie Środkowej bo przy realizacji tych planów nikomu nie będziemy żałowali zatrudnienia, a wiadomo, że biurka urzędnicze są niezawodną metodą produkowania nowych miejsc pracy. Przy okazji wzrośnie w Europie ilość ludzi posługujących się językiem polskim i zarazem nasz prestiż, bo oficjalnie tylko w tym języku trzeba będzie redagować całą dokumentację.
Panna Inga: No dobrze, ale wy ciągle mówicie o Zachodzie naszego kontynentu tak jakby to był środek świata ale co zrobicie ze wschodnią jego częścią?
Dziadek Jacek: Już wiem! Ze wschodu to się importuje gaz, który służy do spalania w kuchenkach gazowych i jest to produkt łatwopalny, a nawet wybuchowy. Spalany gaz podnosi temperatura na Ziemi, a wiec topi lodowce i Antarktydę. Jedyny ratunek w tej delikatnej sprawie widzę w rokowaniach prezydenckich na wysokim, międzynarodowym szczeblu. Zaproponujmy światu Trójkąt Gospodarczy: Mandżuria, Rosja i Polska.
Grzegorz: Jeśli bardzo chcecie to pogadam z Putinem o współpracy, ale tak, aby niedźwiedź był zadowolony, a barany całe i uśmiechnięte Rosja powinna sprzedawać do Europy ekologiczny, bezpieczny gaz, czyli całkowicie niepalny, a wtedy zgodzę się na Rurę pod Bałtykiem! Z calą pewnością takie rozwiązanie spotka się z poparciem Prezydenta Gaz-Pomu bo OLEK nadal tam sprawnie działa.
Dziadek Jacek: Chciałeś powiedzieć OPEK, bo to oni od lat zajmują się paliwami.
Grzegorz: Chyba wiem co mówię! Właśnie, że nie OPEK, a OLEK czyli "Organizacja Legalizacji Ekonomii Kumplów".
Maryla: Najprawdopodobniej tylko Olka nam tu jeszcze brakowało do szczęścia! To ja już wszystko rozumiem, tylko na czym ja biedna będę gotowała obiady?
Grzegorz: Ty Marylo masz staromodne podejście do życia. Po co gotować ? Nasze społeczeństwo stać już chyba na to aby jadało w knajpach i restauracjach tak jak to jest w Hiszpanii, Grecji i Francji.
Panna Inga: To prawda, nasze nawyki kulinarne nie są dobre. Ja słyszałam, że Francuzi jedzą dużo salaty i dlatego umierają dużo zdrowsi niż Polacy.
Grzegorz: No właśnie, najwyższy już czas skończyć z tymi zaściankowymi zwyczajami przynoszącymi mi wstyd na arenie międzynarodowej Ja nie pozwolę aby popularne gazety popołudniowe we Włoszech czy w Peru straciły dla mnie resztę szacunku jaki wypracowałem sobie w ostatnich miesiącach swoimi bezkompromisowymi działaniami
Dziadek Jacek: To ja już ciebie nie bardzo rozumiem. W końcu jak ma to być z tym gotowaniem na niepalnym gazie? O ile wiem to Czukczowie i Eskimosi jadali kiedyś złowione foki i wieloryby na surowo i dlatego klimat był surowy, a zimy mroźne ale powiedz nam skąd my mamy dziś je brać?To prawda, że w ZOO widziałem cztery wyleniałe foki ale to stanowczo za mało aby wyżywić choćby samą Warszawę, że już o Koluszkach nie wspomnę W niezapomnianym 1905 roku gdy okrążyliśmy z Sebkiem Sewastopolskim calą armie japońską pod Port Artur i zaczęło się rosyjskie okrążenie tej twierdzy, to nasze dowództwo postanowiło wziąć ich głodem. Została założona szczelna blokada i nie dopuszczono dostaw żadnej żywności z Japonii. Niestety pomimo naszych wysiłków Japończycy byli solidnie odżywieni i co tu ukrywać nie było na nich widać najmniejszych śladów głodu. Gazety moskiewskie pisały, że oni tak dobrze wyglądają tylko z daleka bo po prostu puchną z głodu, ale nasze dowództwo im nie wierzyło i wysłało kaprala Jedziniaka, wraz ze mną i Sebkiem Sewastopolskim na misje wywiadowczą do tego obleganego portu. Gdy w przebraniu tokujących żurawi przedostaliśmy się na zaplecze przeciwnika odkryliśmy szokujące fakty. Okazało się, że Japończycy nie mając odpowiedniej ilości krążowników i lotniskowców w sposób haniebny oszukali dowództwo naszej armii. Ci fałszerze za pomocą farby olejnej i kawałków lin, przy wsparciu paru rybaków z Okinawy zagnali do Port Artur stado wielorybów odpowiednio ucharakteryzowanych na pełnomorskie okręty wojenne. Stworzyli tak realistyczną wizję, że nasz wywiad bez żadnych zastrzeżeń kupił to przedstawienie za prawdę. Teraz w obleganym porcie wybierają co tłustsze sztuki spośród tych sympatycznych zwierząt i karmią nimi swoje wojsko. Nasze odkrycie wywołało panikę w dowództwie bo okazało się, że w takich warunkach prędzej sami umrzemy z głodu niż Japończycy i dlatego zaczęliśmy z nimi prowadzić rokowania w sprawie honorowego poddania się.
Maryla: Czy ojciec aby nie wymaga od Grzegorza za wiele bo skąd on nagle weźmie stado wielorybów w porcie Gdańskim? No, powiedzmy, stado tłustych Fok na plaży w Stegnach lub na Helu to się znajdzie bez problemu ale wielorybów? To już naprawdę gruba przesada! Przecież, obiektywnie rzecz biorąc on zastał taką dramatyczną sytuację po rządach swoich poprzedników. Ale bądźmy optymistami bo najprawdopodobniej prezydent Francji wie co z tym fantem zrobić i jego trzeba o to pytać. To mądry polityk, ma on odpowiedz na każde pytanie i z pewnością poprze bez zastrzeżeń wspaniały plan Poszespszyńskiego.
Grzegorz: Niech was o to głowa nie boli. Plenum Komitetu z Brukseli nie z takimi problemami miało już do czynienia i jakoś od tego świat się nie zawalił, choć ostatnio mocno podupadł gospodarczo. Jeśli mój plan poprze francuska prasa z gazeta Le Figaro na czele i gazety Moskiewskie to cały świat z pewnością odetchnie z ulga, a wszystkie kłopoty od nas uciekną.