29 lutego 2004 r - popołudnie
<odgłos otwieranych drzwi>
Grzegorz <w oddali>: Ratunku! Pomocy!
Dziadek: Co, znowu?
Maryla: Co "znowu"?
Grzegorz <w oddali>: Pomoże mi ktoś?! Słyszę was, damrozjady!
Dziadek: No znowu w kiblu siedzi. GRZESIU! Zaklinowałeś się w oczku ustępowym[1]? Znowu?
<odgłos miauczenia>
Maryla: Grzesiu, to ty? Miauczysz?
Grzegorz <w oddali>: ZABIERZCIE TEGO KOTA! Jestem uczulony.
Maryla: Jakiego kota?
Dziadek: TEGO! Tego, co siedzi pod drzwiami ustępu.
Grzegorz <w oddali>: Tak, tego! Dokładnie tego. Weźcie i wyrzućcie go z domu.
Maryla: Ty chyba oszalałeś, mamy wakat po murzynie. Na etacie psa, najprawdopodobniej.
Grzegorz <w oddali>: Właśnie dlatego. Właśnie dlatego macie się go pozbyć.
Dziadek: No więc w przełomowym roku 1945, kiedy marszałek Żukow zażyczył sobie płaskomordych kotów jako trofeów wojennych z tfu! Berlina, a był to maj, to miast kotów nasi proletariaccy żołnierze naznosili, niestety, płaskomordych, ale psów, zwanych pekińskimi. Te burżuazyjne pomioty wilka i żelazka...
Grzegorz <w oddali>: Czy wreszcie weźmiecie tego kota?!
<odgłos zamykanych drzwi>
Dziadek: ...zdradziecko i złośliwi zaczęły niezwłocznie kolaborować z podziemiem poniemieckim a także donosić do zachodnioniemieckich kręgów reakcyjnych. A więc uważam od tego czasu, że kot jest lepszy od psa.
Maryla: Ja ojca, najprawdopodobniej, nie poznaję! Tyle lat nasz wierny piesek nam towarzyszył, nasz kochany Murzynek <płaczliwie> z którym nie wiadomo, co się dzieje, jakie ma smutki i strapienia.
Dziadek: I na koniec co? A na koniec zdradził nas jak ostatni, zakonspirowany pies.
Grzegorz <w oddali>: Czy ktoś coś z tym kotem wreszcie zrobił?!
Maryla <konspiracyjnie>: Ojcze?
Dziadek <konspiracyjnie>: Nie, nie mówmy że wyszedł.
Maryla <ze śmiechem>: Grzesiu, najprawdopodobniej nie, nikt nic z kotem nie zrobił. Siedź tam sobie dalej.
===
[1] w języku ustaw i rozporządzeń funkcjonujący (lub mający być sprawnym> Wielki Porcelanowy Tron jest zwany właśnie oczkiem ustępowym.