12 lutego 2004
Dziadek: Pisz: "moim ulubionym reżyserem..."
Maurycy: Przez jakie "i"?
Dziadek: Jak jakie "i"?
Maurycy: No, w "moim". Podwójne czy samodzielne?
Dziadek: Jakie podwójne "i"?!
Maurycy: No, czy "i" jest podwójne w "moim".
Dziadek: Tam nie ma podwójnego "i", w ogóle nie ma podwójnego "i" nigdzie, pisz po ludzku! Literuję.
Maurycy: Dobrze, dobrze.
Dziadek: M
Maurycy: M...
Dziadek: Ooo.
Maurycy: O...
Dziadek: Jiiii...
Maurycy: No i tu mam prodlem. Dwa razy "i", raz "i"?
Dziadek. Kretynie! No mówię: najpierw "jot", potem "i".
Maurycy: A. To na końcu "m" i gotowe. Z "ulubionym" i "reżyserem" nie mam problemów.
Dziadek: Nareszcie. No to dalej: "Moim ulubionym reżyserem kina moralnego niepokoju jest Bohdan Poręba, który obok rodzeństwa Berów i Ryszarda Petelskiego jest najwybitniejszym twórcą tego przedwojennego teatru"
<odgłos otwieranych drzwi>
Grzegorz <z oddali>: A co wy znowu leniuchujecie? <odgłos zamykanych drzwi>
Maurycy: Dziadek pomaga mi napisać wypracowanie na język polski.
Grzegorz: A ty w zasadzie nie skończyłeś szkoły?
Maurycy: No, wyrzucili mnie, ale teraz postanowiłem zostać kimś. Zapisałem się do zaocznej szkoły wieczorowej. Potem zdam maturę, pójdę na studia, poznam żonę...
Grzegorz: Kolejną? Ósmy ślub?
Maurycy: ...posadzę syna, zbuduję drzewo i zasadzę dom. I będę żył po ludzku.
Dziadek: Za co posadzisz?
Maurycy: Co?
Grzegorz: No tuman! Nie co, tylko "proszę" się w zasadzie mówi.
Dziadek: Jak już to "kogo". Więc ponawiam: za co posadzisz syna?
Maurycy: Zawsze się coś znajdzie. Mało to razy ja siedziałem na dołku i nikt nie wie za co?
Grzegorz: Eh... i ty chcesz iść do szkoły, tak?
Maurycy: Już byłem dzisiaj rano. O, mam nawet zadania domowe. O, tu z matematyki to mi mama pomogła bo się zna na tej, no... trygonometrii. Miałem zmierzyć kąty w trójkącie, to mama mi zmierzyła. Są trzy.
Dziadek: Niestety, pomimo zbiorowego wysiłku nie ustaliliśmy czy są to kąty rozwarte.
Maurycy: Ja uważam, że są zawarte. Są zawarte na kartce papieru, bo tusz wsiąka.
Grzegorz <głosem zawiedzionym>: Synu, wyjaśnij mi jednak czemu ty chcesz w tym wieku iść do szkoły?
Dziadek: Ja odpowiem, gdyż to ja go namowiłem.
Grzegorz: Ojciec mi syna tak znarowił?
Dziadek: JA! A namówiłem, gdyż w niezapomnianym roku 1905 ojciec żołnierzy kapral Jedziniak powtarzał: "Żołnierze! Niezależnie ile porażek ponieśliście nie przerywajcie starań! Dobrej passy nie wolno przerywać!". I miał poniekąd rację. Sebek Sewastopolski nigdy nie poddawął się gdy mu nei wychodziło kopanie okopu. Okop się oberwał, a Sebek kopał dalej, okop się zawalił a Sebek nic, okop zalewała woda a ten dalej, szpadlem macha jak oszalały. I tak moi drodzy powstała wyspa Sachalin.
Grzegorz: Ale co za bzdury ojciec opowiada, jak od kopania okopu może powstać wyspa? Co, ten ojca Sebek tyle piachu nakopał że wyspę zrobił?!
Dziadek: No przecież mówię, że okop zalewała woda! Sebek po prostu tak długo kopał, że jak okop zalało to powstała cieśnina pomiędzy Azją a Sachalinem.
Grzegorz: Dobrze już, dobrze... A gdzie w zasadzie Maryla?
Dziadek: Szykuje się do wyjazdu, jest po paszport. Do emigracji. Żeby moja córka, przez takiego darmozjada musiała jechać na emigrację na wyspy, eh, barani łeb jesteś Grzegorzu!
Grzegorz: JAKIEJ EMIGRACJI, JAKIE WYSPY?!
Maurycy: Dziadek wszystko poplątał. Nie do emigracji, tylko do melioracji. Panna Inga odziedziczyła po siostrzeńcu działkę obejmującą jedną z wysp na Wiśle. Tę przy cyplu portu praskiego. No i panna Inga chce tam zrobić kanał melioracyjny.
Grzegorz: To po co jej paszport?
Maurycy: Ojciec panny Ingi nie zna? Nie wpuści nikogo na swoją wyspę bez ważnego dokumentu osobistego w ilości dwóch sztuk. Ślepy Leon chciał nawet mamie załatwić taki dowód kolekcjonerski, ale mama stwierdziła że chce dwa różne dokumenty.
Dziadek: I nie myśl sobie Grzesiu że to tak za darmo będzie emigrować!
Maurycy: Meliorować.
Dziadek: Jak zwał tak zwał. No, nie będzie tego robić za darmo. Ma przynieść za to pół torebki pierwszorzędnego talku z lalek.
Grzegorz: A wy czemu się obibokujecie? I nie mówić mi o szkole dla Maurycego, gdyż to w zasadzie jasne że wymyślił to by się wymigać od roboty na wyspie!
<koniec części pierwszej>