...przeleżał się u mnie jak zwykle (niestety), ale oto jest:
=========================
Dziadek Jacek: No i właśnie dlatego o nim tak często mówie.
Maryla: Przecież ojciec nic nie mówi, a mówi że mówi. To chyba Alhammer albo skleroza przez ojca przemawia.
Dziadek Jacek: Żaden Alhammer nie mówi, ale ja mówię często o kapralu Jedziniaku, że Jedziniak wielkim Polakiem był i jest zresztą nadal.
Panna Inga: A ja gdzieś to już słyszałam z tym, że to było trochę inaczej, bo podobno "Mickiewicz wielkim poeta był" ale on już nie żyje.
Dziadek Jacek: Ja tam żadnego Mickiewicza nie znam osobiście. Miczurina znalem osobiście bo był pucybutem u Iwana Aleksandrowicza Rezunowa, a żadnego Mickiewicza sobie nie przypominam.
Maryla: Co nas obchodzi jakiś Miczurin czy kapral Jedziniak gdy mamy aktualnie większe problemy.
Dziadek Jacek: No właśnie i tu jest cały problem. Wy nigdy nie macie czasu ani nawet zielonego pojęcia o tym, że właśnie teraz ocieracie się o wielkich ludzi, którzy tworzą wasza historię i znajdą kiedyś miejsce w podręcznikach waszych wnuków.
Maryla: O! wypraszam sobie takie najprawdopodobniej insynuacje. Ja jestem osobą oczytaną, systematycznie czytuję GW i oglądam TVN a wiec wiem co mam myśleć na każdy temat. Nie będzie mi tu ojciec ubliżał.
Dziadek Jacek: No tak, ale tam się mówi po to aby mówić, a nie po to aby coś mądrego powiedzieć. Ja po prostu chciałem powiedzieć, ty garkotłuku patentowany, że naokoło nas żyli i żyją prawdziwi bohaterzy, a tylko my nie chcemy tego przyznać a zaczynamy o tym mówić dopiero wtedy gdy ich już nie ma pośród nas.
Maryla: Czy mam najprawdopodobniej przez to rozumieć, że takim skromnym bohaterem był w 1905 roku kapral Jedziniak?
Dziadek Jacek: A żebyś wiedziała, że tak właśnie jest.
Panna Inga: To ciekawe panie dziadku Jacku, ale ja tez o tym nigdzie nie czytałam choć mam szerokie zainteresowania. Nawet Parzocha nie pisał o żadnym Kapralu Jedziniaku w swym wiekopomnym dziele pod tytułem "Śmierć czeka w barakowozie".
Dziadek Jacek: Odezwała się druga intelektualistka, jakiś tam Parzocha, jakaś tam "Śmierć w parowozie". Naprawdę nie wstyd wam opowiadać takie bzdury? Dlaczego nie sięgacie do prawdziwych źródeł wiedzy? Dlaczego nie czerpiecie wiedzy historycznej z moich wspomnień?
Maryla: To już naprawdę gruba przesada. Wszyscy znamy na pamięć te idiotycznie głupie opowieści o roku 1905 i o kapralu Jedziniaku i mamy już ich serdecznie dość. W końcu ile razy można słuchać tego jak to kapral Jedziniak spotkał gejszę w męskim wychodku albo walczył na wielbłądzie trzygarbnym ze wściekłym tygrysem usuryjskim wyjadającym w kuchni polowej pyzy z mięsem przygotowane na bankiet z okazji koronacji cara Mikołaja II .
Panna Inga: Opowieść jak kapral Jedziniak gasił wybuch namiętności Sebka Sewastopolskiego do gejszy Garbata Gerbera w zamtuzie Jaspisowa Nora tez słyszeliśmy już ze 30 razy.
Dziadek Jacek: No może się czasami powtarzam, bo staram się uwydatnić wesołe, rozrywkowe epizody wojennego życia kaprala Jedziniaka i nie ukazuje poważnych stron jego działalności
Panna Inga: Czy to znaczy że wy w Port Artur robiliście cokolwiek innego jak upijanie się, chodzenie po knajpach i awanturowanie się po ulicach i bajzlach ?
Dziadek Jacek: To chyba oczywiste że Kapral Jedziniak nie zajmował się tylko tym o czym mówi panna Inga. W moich oczach jest on prawdziwym współczesnym bohaterem choć to słowo wyszło już w ciągu ostatnich lat z obiegu i praktycznie wymazano lub zniekształcono jego dawne znaczenie.
Maryla: Co tez ojciec opowiada za brednie. Prawdziwi bohaterowie nadal istnieją i są wśród nas. Co tu daleko szukać: w serialu "M jak Miłość" czy " W Tańcu z Gwiazdami " ciągle ich widzimy i podziwia ich cala Polska. Co tu dużo gadać, Doda tez jest wszystkim znana.
Dziadek Jacek: Trzymajcie mnie, bo pęknę ze śmiechu. Taniec z Gwiazdami i Doda!. Jak wy możecie porównywać kaprala Jedziniaka do jakiejś tam Dody?
Maryla: Nie widzę powodu do wyśmiewania się z Dody. Znają i podziwiają jej wyczyny miliony telewidzów a kto oprócz wąskiego grona wielbicieli Rodziny Poszepszynskich słyszał o wyczynach jakiegoś tam Jedziniaka?
Panna Inga: No właśnie, kto wie o nim cokolwiek ciekawego? Prawie nikt.
Dziadek Jacek: A czy to moja wina, że nikt nie nagłaśnia roli tego bohatera na nasza historię w programach TV. Takie programy popularno historyczne powinny być nadawane od rana do wieczora.
Panna Inga: Francuzi są dumni z Napoleona, Anglicy z Nelsona, Rosjanie z Suworowa a my.......
Maryla: My za to do dziś wstydzimy się za Piłsudskiego i jego uczynki!
Dziadek Jacek: No właśnie. Wszyscy oni przelewali krew swych ziomków jak i wrogów w imię imperialnych podbojów i dlatego są narodowymi bohaterami tych państw. Zupełnie inaczej jest z Jedziniakiem. On jako drugi w naszej historii po Ignacym Paderewskim wywalczył wolna Polskę nie przelewając nawet kropli naszej krwi. Osiągnął to czego nie dokonały nasze powstania narodowowyzwoleńcze okupione setkami tysięcy ofiar i sybirskimi zsyłkami inteligencji. Doprowadził do ruiny gospodarczej naszego wroga i do degeneracji moralnej i fizycznej całego pokolenia naszych ciemiężycieli. Dokonał tego cudzymi rekami i za cudze pieniądze nie uszczerbiajac naszej narodowej kasy nawet o przyslowiowy zlamany grosz.
Panna Inga: Tu już grubo pan dziadek Jacek przesadził. Nie było w naszej historii takiego człowieka, bo bym o tym przynajmniej coś słyszała. Nie przypominam sobie tez takich wydarzeń.
Dziadek Jacek: właśnie dlatego o tym mówię. Kapral Jedziniak pod przybranym nazwiskiem Brzozowski wciągnął cara Mikołaja II w wojnę z Japończykami. Nasza niezwyciężona armia chciała opanować Port Artur ale za rada kaprala Jedziniaka Japończyków dozbrojono w nowoczesne, miniaturowe kusze przeciwlotnicze, co praktycznie zdziesiątkowało całą armię naszego miłościwie panującego Mikołaja II. Długoletnie walki zniszczyły i zdegenerowały 10 roczników żołnierzy, którzy po skończonych walkach zanieśli nowo nabyte umiejętności do swych domów i rodzin. Wojna kosztowała miliardy rubli w zlocie i nie pozwoliła na normalne funkcjonowanie państwa Padły resztki niedofinansowanej gospodarki a kolonie zaczęły się wyzwalać. W taki oto sposób powstała nasza wolność, a zawdzięczamy to w ogromnej mierze skromnemu, mało komu znanemu kapralowi Jedziniakowi, który zawsze nawet na obcej ziemi walczył i walczy o interesy swojej ojczyzny, ba całej Europy Środkowej.
Panna Inga: Jakaś dziwna ta opowieść i mało romantyczna. Słyszałam, że wolność można wywalczyć skacząc przez mur stoczni, ale żeby za pomocą kusz? Kuszy to podobno używał Wilhelm Tell, ale to było gdzieś w Europie i strzelał on do jabłek.
Dziadek Jacek: No właśnie, romantyzmu wszędzie szukamy bo " Mickiewicz wielkim poeta był". Pomyślmy wszyscy w zadumie nad tym co się wokół nas dzieje. A może trzeba wzorować się na kapralu Jedziniaku i jemu wystawić pomnik jeszcze za jego życia? Czy zawsze naszym bohaterem musi być człowiek, który już od nas odszedł na zawsze?