Zostałem wywołany do tablicy, więc zacznę tak:
Za moich czasów...
A tak naprawdę to studenci pierwszych roczników to faktycznie w dużej części roszczeniowe bachory. Potrafią nawet mając dowód w kieszeni przychodzić z mamusią do wykładowców. I jak tu takiej mamusi wytłumaczyć, że obowiązuje ustawa o ochronie danych osobowych jej bachora i nie można rozmawiać z nią o sytuacji synka lub córeczki...
Stan umysłu studentów to osobna sprawa. Normalne jest, że nie wiedzą z kim mają zajęcia, co mają zrobić na zaliczenie itd. Ostatnio nawet spora grupa udowadniała mi na kolokwium, że 1/10 + 1/10 = 2/20. Jak to pokazałem tylko część sali się śmiała...
Na całe szczęście ja mam zajęcia ze starszymi rocznikami. Chociaż i tutaj wczoraj panienka zrobiła mi numer*. Miała ustalić termin egzaminu poprawkowego i go mi zaproponować, a ona po prostu skrzyknęła ludzi, którzy wczoraj pojawili się o godzinie 10.00 przekonani, że jest egzamin. Byłem bardzo zdziwiony, mogłem ich olać**, ale żal mi się ich zrobiło. Tak gorąco, a oni przyszli... Zdało 2/3.
* nie, nie TAKI numer
** w kawałach o Stalinie byłoby, że mogłem ich zabić