Nie ważne, jakiego koloru. Ważne, że biało-czerwony.
Tak mi się zebrało na refleksję na poważnie, choć wpis Meli chyba nie szedł w tym kierunku, ale co mi tam...
Kolor bieżni lub biegacza mało mnie interesuje. Interesuje mnie natomiast, skąd jest ten biegacz, kim jest kulturowo, czy reprezentuje nie tylko polska kulturę, ale także polski dorobek sportowy, przede wszystkim, czy ma poczucie wspólnoty narodowej. Jeśli tak, może być nawet tęczowy, jeśli nie, nie mam żadnego lub prawie żadnego poczucia tożsamości z tym panem. Znowu niezależnie od jego koloru. Podobny przykłady występują obecnie częściej. Nie tylko Olisadebe, lecz także chińskie tenisistki stołowe, biegacze, amerykański rozgrywający w koszykówce, o którym po jednych mistrzostwach wszyscy zapomnieli, a i on mówił, że może grać wszędzie. Oczywiście ci ludzie zasługują na jakiś kredyt zaufania, bo życie przed nimi i mogą okazać się Polakami lepszymi ode mnie, jednak to dopiero przyszłość.