Wszystko przed nim.
Kto wie, może przed nim i za nim? Jak w tej anegdocie o Himilsbachu:
JANUSZ GŁOWACKI: (...) Naprzeciwko Hybryd był bar Przechodni, w którym nabierało się sił do tańca. Po tej samej stronie Mokotowskiej, pięćdziesiąt kroków w lewo, w stronę placu Zbawiciela, znajdowała się przychodnia skórno-weneryczna. (...) Trójkąt Hybrydy - bar Przechodni - przychodnia nazywany był przez bywalców Trójkątem Bermudzkim. Zdarzało się, i to często, że ludzie tam wpadali i znikali na całe lata. (...). W przychodni znikały podziały klasowe i zawierało się ciekawe znajomości. Obok młodych, zranionych w uczuciach romantyków, a także mężczyzn bez zasad i kobiet bez złudzeń z tak zwanej inteligencji, stałymi gośćmi byli przedstawiciele środowisk robotniczych, którzy namowy przepracowanej lekarki zachęcającej do używania prezerwatyw zbywali argumentami ekonomicznymi: ''Prezerwatywy kosztują, a wy leczycie za darmo''. Tam też poznałem JANA HIMILSBACHA. Jeszcze nie grał i nie pisał, tylko opowiadał. Akurat wtedy o tym, jak pewna panienka odradzała mu, po koleżeńsku, posunięcie się z nią za daleko, informując, że ma syfa.
- Odpowiedziałem jej - stwierdził Janek - nic nie szkodzi. Jestem mężczyzną.
- I co, złapałeś? - zainteresował się któryś z pacjentów.
- A jak! - odpowiedział z dumą.