A do czego wstęp nie rości sobie praw?
I kto nie rości praw temu wstępu?
Otóż to, mój miły Watsonie. Nawet określenie "pełna sala" jest mało prawnicza, przynajmniej przed podaniem jego legalnej definicji.
A może chodzi o to, że... pełna sala rości sobie prawo do niewstępu na nią?
A na poważnie, to gdy te zdanie usłyszałem w audycji jezykowej, spadłbym pod stól, gdyby nie fakt, że akurat prowadziłem samochód.