No, dobrze, że chociaż w temacie...
W temacie, bo poza boiskiem i szatnią z prysznicem, mięso prawie - jeśli nie liczyć naszego najwyższego kolegi - nie lata. No, chyba, że przyjdziemy na trening, a tu zajęte. To wtedy keine grencen, nawet Fasiolowi otwierają się nie tylko puszki ze skumbriami. Ja w takich sytuacjach staram się używać terminów prawniczych, ale szybko przechodzę na mięso, bo jest o wiele łagodniejsze, zwłaszcza dla dzieci.
Oczywiście wszystkie reminiscencje wyrażone przeze mnie w czasie rzeczywistym należy traktować jako wyrażane w czasie (za)przeszłym.
Treningów szkoda także z powodu mięsa. Gdzie się człowiek tak może "wymięsić", jak nie tam? I nikt się nie obraża, a nawet jeśli to tylko do zdjęcia majtek w szatni. I znowu jesteśmy kumplami, bez fochów, pretensji, no, może nie na tyle, żeby schylić się komuś pod prysznicem po mydło. A nowy trening to nowe rozdanie, jak w grze komputerowej. A rozgrzewka? Te śmichy-chichy, to opowieści gonzowskie (kiedy, jak nie wówczas?), ta nieokiełznana, oczywiście konstruktywna krytyka wzajemnych umiejętności? Poezja mówię wam, mięsna, ale poezja.