Mówi się, że nie ważne, kto głosuje, ważne, kto liczy głosy. Na treningach jest tak samo, nie ważne kto jak gra, ważne kto i jak liczy punkty. Żeby ograniczyć (bo przecież nie wyeliminować) kłótnie, standardem przyjętym przez nas na każdym treningu, jest liczenie punktów przez jedną osobę z każdej drużyny. Pozostali nie liczą, ale się dowiadują o wynik. W zasadzie w każdej chwili ktoś chce znać aktualny rezultat. Przebija jednak wszystkich nasz najwyższy, powolny, znany już (i oczywiście lubiany) kolega. Dzisiaj doszliśmy z Gonzem do wniosku, że nie ma sensu mówić mu, jaki wynik, bo albo nie zapamięta, albo jeśli już zapamięta, to wynik się zmieni.