No proszę. Koledzy z pewnej krakowskiej korporacji (nazwy firmy wspierającej lokalną piłkę kopaną nie wmienię) wrócili.
To znaczy wróciło 40% i siedzą rzadko, niczym kukurydza sadzona przez konsumenta wody ognistej.
Wrażenie ponoć dziwne. Nagminnie zdarza sięzastanawianie: "Zaraz to jakiś nowy... a nieeee! Toż to kolega X który schudł / utył / wyłysiał, no jak tam stary! A przepraszam, pomyliłem cię z kimś".
No i nie ma to za bardzo sensu. I tak trzeba się "zdzwaniać" z pozostałymi 60%...
Ale i tak zazdraszczam trochę...