Ja nie, ale Grzegorz musiał rozegrać kilka rund. Przeżył, a teraz sie rekonwalescentuje w Dufałce.
Łomatko, ale koleża.ka w bojowym nastroju...
Od pół roku, mniej więcej.
Ale miałam dziś wyraźnie dzień dobroci. Po prostu nie otworzyłam drzwi. A miałam szczerą ochotę zrzucić nieproszonego gościa ze schodów...
A rano, jak miałam drobny wypadek, przez który nadal siedzę w Piastowie, to też się obyło bez ofiar. Choć miałam ochotę zamordować tę babę, która pędząc chodnikiem, pardon, ciągiem pieszo-jezdnym*, ochlapała mnie od stóp do głów wjechawszy w kałużę. Jak akurat się spieszyłam na pociąg...
No sama siebie nie poznaję. Skąd mi się ta łagodność bierze?
______________________________________________
*oby autor tego wynalazku spędził wieczność w Piekle, złożonym z samych ciągów pieszo-jezdnych (ja nie mówię, że już, mnie się nie spieszy, byle nieuchronnie)...