A żebyście wiedzieli, że też mi zaczęło chodzić po głowie. Tylko powinno to wyglądać mniej więcej tak:
1. Opracowujemy jakiścik program, najlepiej coś w Warszawie, albo u Meli w szkole (dzieciom nie odmówi, skąd będzie wiedział, że w wakacje nie ma dzieci?);
2. Piszemy teksty.
3. Tony, Ali i Fasiol uczą się na pamięć i występują przed zdumionym Grzegorzem.
4. Fanfary, ogólne zachwyty, Grzegorz dzwoni po Marylkę i w radosnym nastroju jedziemy na groby Maurycego i Dziadka Jacka.
5. Pedadog w końcu przekazuje Grzegorzowi maszynę do pisania.
Tak, wiem, ale kierunek jest dobry?