A taki Dżyngis Chan czy inny Tamerlan? Ci to urządzali pogrzeby, na całą Azję i pół Europy. Z tym, że czasami aktywnych uczestników (grzebanych) bywało więcej niż biernych (grzebiących)...
Zwyczaj wystawnych - przynajmniej jeżeli chodzi o liczbę uczestników po obu stronach - pogrzebów jest niewątpliwie stary jak świat, zaś swoje apogeum przybrał jak dotąd pod rządami dwóch najbardziej znanych akuszerów pogrzebowych: Stalina i Hitlera.
Należałoby chyba także zwrócić uwagę na to, jak postęp techniki wymusza zmianę obyczajów pogrzebowych. Począwszy od I Wojny Światowej zaczął się pojawiać zwyczaj, zgodnie z którym grzebiący uczestniczą w pogrzebie grzebanych jedynie na odległość, wysyłając w zamian rakiety, samoloty itp. Należy z całą mocą zdezawuować odejście od starych, wypróbowanych metod
pogrzebywania.
Przecież brak udziału grzebiących wpływa na niebezpieczne osłabienie szczególnie silnych, nieomal rodzinnych więzi, jakie powstają pomiedzy zabójcą i zabijanym oraz ich rodzinami. Nie możemy być obojętni na los dzieci sprawców i ofiar, które nie będą uczestniczyć we wspólnycm pochówku i typowej stypie. Dochodzi niekiedy do tego (vide amerykańska akcja w Serbii i Kosowie w 1999r.), że sprawcy pozostawiają niczego nie spodziwajacych się nieboszczyków samym sobie nie dbając o ich pochówek i właściwą pamięć! Więcej, zabójcy oszczędzają nawet na zasiłkach pogrzebowych dla spadkobierców (nawet Tamerlan rzadko sie zdobywał na tak podłe gesty), co powoduje, że ci ostatni nie mają żadnego interesu w grzebaniu swoich bliskich.
Jeśli komuś ostatnie zdanie wydaje się zbyt abstrakcyjne, to przypominam odcinek RP, w którym rodzinka chciała zamordować w oczekiwaniu na spodziewane zasiłki dziadka Jacka.