Zabójstwo Hirama Abiffa.
Zabójstwo milczącego plotkarza, mistrza, posiadacza tajemnej wiedzy zaklętej w jednym słowie, którą w złym momencie chciał zdradzić.
W X w. przed Chrystusem (którego nie znał wówczas nawet - zresztą także jeszcze nieznany - Budda) wielki budowniczy i architekt fenicki Hiram Abiff, na polecenie króla Tyru Hirama I, przybył z ekipą Górali do Jerozolimy celem wybudowania świątyni dla Salomona syna Dawida. Mistrz Hiram jako jedyny człowiek opanował nie tylko wszystkie tajniki wznoszenia niezwykłych budowli, ale także poprzez wtajemniczenie w Słowo, był dysponentem wiedzy uniwersalnej, wyjaśniającej wszystkie prawa rządzące wszechświatem i życiem na ziemi, a więc myśli boskiej. Nieopatrznie obiecał, że po zakończeniu budowy świątyni zdradzi ten sekret wszystkim robotnikom, aby i oni mogli stać się mistrzami oraz pobierać odpowiednią dla mistrza zapłatę. I stało się, nie mogąc się doczekać, do ujawnienia prawdy próbowali go zmusić trzej robotnicy, a ponieważ nie chciał jej zdradzić, zabili go w okrutny sposób.
Gonzo, który był przed wiekami kierownikiem budowy wieży Babel, wprowadzał Hirama w tajniki architektury cudów świata i stąd dobrze go znał. Morderstwo skomentował krótko: tak kończą ludzie, którzy nie potrafią zachować tajemnicy, a co gorsza, forsują przy budowie żydowskiej świątyni w Jerozolimie styl zakopiański.
Po wykryciu zbrodni, król Salomon przywrócił Hirama do życia poprzez mistyczny uścisk dłoni. Pierwsze słowo, jakie wypowiedział wskrzeszony, było ponoć owym, które stanowiło fundament kreacji wszechświata. Plotkarz, twierdzi Gonzo, ale nie odpowiada, czy słowem tym było owo słynne logos, które wyrwało się budowniczym podczas upadku wieży Babel - Ło Jeeezuuusickuuu!? Może tak, może nie, tajemniczo mruczy Gonzo, dodając na temat Hirama, że nawet na budowie język nie łopata. Sam nie trzyma języka za zębami tylko w łożnicy, a i to jednie podczas seksu oralnego, bo inaczej cała para idzie w gwizdek.