Misanderstendia w życiu są o wiele bardziej skomplikowane, niż proste przejęzyczenia, o tym nie trzeba nikogo przekonywać. Czasami jednak stopień zagmatwania wchodzi wręcz na orbity, które jak mawiał klasyk, w pale się nie mieszczą. Tak jest z moimi szwagrami i ich żonami. Mam otóż 4 szwagrów, przy czym dwóch najstarszych jest do siebie dosyć podobnych, choć dzieli ich różnica dwóch lat.
I stało się, podczas obiadu, żona najstarszego z zaangażowaniem zdawałoby się wartym lepszej sprawy, nawiązując do owego podobieństwa stwierdziła, że po ciemku, w łóżku, bracia są zupełnie nie do odróżnienia. Chyba dopiero przedłużająca się cisza spowodowała, że zaczęła się głębiej zastanawiać nad swoją wypowiedzią…, na szczęście sytuację uratowała (?) czerwona jak burak żona młodszego szwagra stwierdzając, że pierwsza chyba nie uważała, bo jej się jeszcze nigdy bracia nie pomylili. To oczywiście rozładowało atmosferę, jednak, dla jej utrzymania, dwie młodsze szwagierki zostały przez swoich mężów poproszone o nie kontynuowanie tematu.
Sytuacja ta zdawałaby się wystarczająco pogmatwana, ale nie. Nasza najmłodsza mężatka skrzypaczka jest tak podobna do swojej siostry, że mąż siostry już nie raz się pomylił, a i jej własna połowa mówi, że o pomyłkę zbyt łatwo, żeby miało do niej nie dojść. Tylko koleżance nic nie myli, bo za długo gra na skrzypcach i jest w tym zbyt dobra.
Rodzina to potęga!