Melduję, że ja też byłam na wyjeździe, w Konstancinie, pociągiem specjalnym (jak to brzmi!) do Jeziorny. Na miejscu mieliśmy półtorej godziny na zwiedzanie, więc przewodnik nadał odpowiednio ostre tempo, zwłaszcza, że miał rower, skubany. W związku z tym mogę sobie zaliczyć tylko wirtualny earthcache przy tężniach, chociaż wymagane do zaliczenia zdjęcie może być rozmazane, bo było robione w solankowej mgle i w biegu.
Na szczęście przed odjazdem na rozległych malowniczych terenach od strony Tunelowej zdobyliśmy schron strzelniczy typu tobruk, nie obyło się jednak bez ofiar, bo Grzegorz wlazł na minę. A mówiłam, żeby nie brać niedzielnych butów