Tylko odstrzelić
A i to nie zawsze pomaga na rozwścieczonego szopa.
Swego czasu tłumaczyłem pewnemu ogromnie zdziwionemu (bezkrwawemu) kenijskiemu tropicielowi zwierząt, że taki zdenerwowany racoon jest o wiele groźniejszy od głodnego lwa, ba nawet od dzikiego bawołu. Nie wierzył, kręcił głową, cmokał i nie mógł się nadziwić, bo on takiego zwierzaka nigdy nie widział. To ja mu tłumaczę, że powinien się cieszyć, bo po spotkaniu z racoonem, nawet jeśli by je teoretycznie przeżył, to już nigdy nie będzie taki sam i wątpliwe jest, czy rodzina szybko rozpozna ten kłębek nerwów, którym się stanie.
Nie wierzył do końca, choć po tygodniu powtarzania, żeby unikał takiego zwierzaka jak ognia, chyba zaczął dostawać pierwszych tików nerwowych. Wtedy chyba zrozumiał powagę zagadnienia.