Autor Wątek: Suchar na czasie - Dlaczego czarne mrówki nie są czerwone? (styczeń 1999)  (Przeczytany 3755 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Stefan

  • Gość

Dlaczego czarne mrówki nie są czerwone?
- To wszystko, dziękuję, ile płacę?
- 25 złotych.
- Pro... O rany! Nie mam portfela! O! A torebka jest pocięta! - młoda kobieta nerwowo przeszukuje resztki torebki - a jak tam u ciebie Jolka? - zapytała koleżankę, z którą była na zakupach po pracy.
- Moja też jest pocięta, ale nic mi nie ukradli, bo podszewka nie puściła. Ty to masz pecha Kaśka... - westchnęła Jolka - dużo ci zwinęli? - zapytała ze współczuciem.
- Trochę - odpowiedziała Kaśka - lecz ja im tego nie daruję. - Dziękuję pani - zwróciła się do ekspedientki - ja zrezygnuję z zakupów. Chodź, idziemy.
- Gdzie? - zdziwiła się Jolka - na policję?
- To później. Teraz idziemy szukać tych bab co mnie okradły.
- A jak je poznasz i skąd wiesz gdzie ich szukać? - powątpiewała Jolka
- Mam wrażenie, że poznam je bez problemu, a poszukamy ich tam, gdzie jest teraz największy tłok. Gdzie jest teraz największy tłok?
- No... - Jolka zawahała się - nie wiem...
- Pokumaj trochę...
- U Jubilera?
- Ciepło, ciepło, może coś z ciebie będzie - stwierdziła Kaśka - lecz chyba w zabawkowym będzie tłoczniej, nie?
- Faktycznie - Jolka palnęła się w głowę - Dyć swięta idą - dodała nie wiedzieć czemu gwarą.
            Dziewczyny poszły więc do zabawkowego, w którym panował duży tłok. Tłok był olbrzymi, bo szły święta, a także Mikołaje lub (wedle uznania) died’Marozy. Przeczucie Jolki nie myliło - były to wymarzone warunki dla pracy w charakterze złodzieja kieszonkowego. Nagle Kaśka trąciła Jolkę w ramię i szepnęła jej do ucha:
- Patrz! To one, poznajesz?
- Czy ja wiem - Jolka nie była przekonana - one jakieś takie myszowate.
- I o to chodzi - Kaśka była pewna swego - nie powinny się rzucać w oczy.
- Ale tobie się rzuciły - Jolka dalej miała wątpliwości.
- Bo jak ktoś mi zalezie za skórę, to ja go wszędzie znajdę. Jak mi nie wierzysz, to spytaj Ryśka.
Rysiek był mężem Kaśki.
- Fakt - zgodziła się Jolka - i wcale nie muszę pytać Ryśka. Ja też cię dobrze znam.
            Znalazłszy swoją oprawczynie Kaśka nie wiedziała jednak co dalej robić. Przypomniały się jej w tym momencie nowoczesne techniki wpływania na podświadomość, a szczególnie rozdział poświęcony oczom. Zapragnęła zostać bazyliszkiem i zaczęła wpatrywać się w jedną ze złodziejek.
            Złodziejka poczuwszy na sobie czyjś wzrok wprawdzie nie padła na glebę, ale poczuła się jakby nieswojo. Obróciła się więc w celu zbadania zjawiska i wtedy ich spojrzenia spotkały się na krótką chwilę. I obie już wszystko wiedziały. Kaśka wiedziała że to ta kobieta ją okradła i że książka nie kłamała, a kobieta wiedziała, że Kaśka wie. I tylko role się jakby zmieniły - z kata stała się ofiarą. Nie mając innego wyjścia wpadła w panikę i postanowiła uciekać. Może  ta jędza się od niej odczepi. Czuła się tym bardziej nieswojo, że miała jeszcze przy sobie jej portfel. A parzył on ją w tym momencie, oj parzył. Musiała się go za wszelką cenę pozbyć. Wiedziała, że gdyby ją z tym portfelem złapano, to już nic nie mogłoby jej uratować.
            Wraz z partnerką szybko wyszyła ze sklepu. Dyskretnie oglądnęła się i... zaklęła w duchu. Te paskudne baby szły za nimi krok w krok. Na szczęście udało się je w końcu zgubić. Szybko wyjęła portfel, opróżniła zawartość i wyrzuciła go do stojącego nieopodal kosza. Odetchnęła z ulgą. Lecz jej radość nie trwała długo. Nie minęło parę sekund, gdy znów je zobaczyła. Przyspieszyła kroku. Gnała tak szybko, że aż jej partnerka nie mogła za nią nadążyć.
            Te dwie jednak nie dawały się tak łatwo zgubić. Nie na darmo Kaśka trenowała chód sportowy. Złodziejski zatrzymały się w końcu przy kiosku. Jolka, która dopiero teraz dotarła do Kaśki zapytała:
- I co teraz? Będziemy tak stać? My po jednej stronie kiosku, one po drugiej?
- Jeszcze nie wiem. Może będzie przechodził jakiś znajomy chłop...
            Nie dane im było jednak doczekać chłopa. Pod kiosk podjechał szybko osobowy samochód (Kaśka nie znała się na markach) i mim zdążyły wypuścić powietrze nabrane do płuc odjechał. W samochodzie były chłopy, nawet znajome. Ale to byli znajomi tamtych złodziejek. Jolka wpadła w panikę. Krzyknęła:
- Odjeżdżają! No i co zrobimy?
- Bądź łaskawa stulić pysk - poprosiła grzecznie Katarzyna - zapamiętałaś numer rejestracyjny?
- Nie... - Jolka była bliska płaczu - nie zapamiętałam...
- Ech ty - Kaśka spojrzała na nią z politowaniem - dobrze że ja zapamiętałam. Idziemy na policję.
            Poszły na policję. Tam przyjęto ich grzecznie, zapytano o co chodzi, a następnie zaczęto pisać protokół. Mimo informacji o numerze rejestracyjnym, policjanci byli pełni wątpliwości, czy uda się cokolwiek zrobić. Sprawdzili jednak numer i to ich trochę ożywiło. Okazało się, że zarówno personalia jak i samochód są im doskonale znane. Należał on do osób „zawodowo” trudniących się kradzieżami kieszonkowymi.
            Dziewczyny ucieszyły się.
- To chyba odzyskamy nasze rzeczy?
Sympatyczny policjant szybko jednak ostudził ich entuzjazm
- Nie tak szybko. Trzeba było złapać je za rękę. Gdybyśmy wtedy znaleźli choć żyletkę lub skalpel... - westchnął - sprawa byłaby dużo prostsza. A swoją drogą to wy dziewczyny nie wiecie co się robi w takich wypadkach?
- Nie, co?
- Ech, ile wy macie lat, co? 10, 15? Trzeba wtedy zrobić cokolwiek....
- Cokolwiek to myśmy zrobiły.
- Dobra - policjant machnął ręką. - Dobra. Przeczytajcie mi tu i podpiszcie.
- Ale co dalej będzie?
- Przekazaliśmy dane kolegom z komendy wojewódzkiej, oni tam je znają. To jest większy gang, działa na całą Polskę. A pani - tu zwrócił się do Kaśki - jest jak dotąd jedyną osobą, którą potrafi ją zidentyfikować. Wezwiemy panią - tu policjant zamyślił się na chwilę - jak będzie potrzeba. Ale na pani miejscu nie liczyłbym na zwrot utraconego majątku. Aha - torebkę trzeba zostawić. Może posłużyć jako dowód.
- A po co mi taka porżnięta torebka - mruknęła Kaśka - ech gdybym ją teraz dorwała...
Policjant spojrzał na nią zza okularów.
- Co pani mówiła?
- Nic, nic, do widzenia, mam nadzieję.
- Ja też. Do widzenia.
***- Kaśka! Telefon do ciebie. Jakiś facet - Rysiek, mąż Kaśki spojrzał na nią podejrzliwie.
- Słucham?
- Nie wiem czy pani mnie poznaje... - tu rozmówca przedstawił się - spotkaliśmy się jakieś trzy tygodnie temu, w niezbyt przyjemnych okolicznościach.
- Oczywiście że poznaje, a czy... - Kasia zawiesiła głos z lekką trwogą dodała - a czy coś, że tak powiem „drgnęło”?  (Kaśka zawsze jak jest zdenerwowana, to mówi jak z telewizora, tak przyjemniej twierdzi Rysiek).
- Tak. Nie chciałbym rozmawiać o tym przez telefon. Czy może pani do nas przyjść?
- Ależ oczywiście. Kiedy?
- Najlepiej teraz. Przysłać auto?
- Nie, nie, dziękuję. Przejdę się. Nie jest przecież tak daleko. Będę za pół godziny.
- Proszę się pospieszyć. Czekam.
Rysiek spojrzał na nią pytająco.  - Policja - odpowiedziała mu.
- Bardzo dobrze - ucieszył się - może cię wreszcie zamknął - dodał i wrócił do swych zajęć.
- Mamy ją! Musi ją pani tylko rozpoznać - oficer był pełen entuzjazmu.
- Bez szybkę? - spytała Kaśka
- Nie, normalnie. Ale proszę się nie obawiać - funkcjonariusz starał się pocieszyć zdenerwowaną Kaśkę - oni tylko kradną.
- Ha, ha, ha - zaśmiała się - mówi się trudno.
Weszli do pokoju. Kaśka nie miała wątpliwości:
- Tak, to ta pani.
            Gdy ją usłyszała, serce w niej zamarło. Jeszcze się łudziła, jeszcze myślała że może ta baba nie przyjdzie, że może jej nie rozpozna. Zmieniła przecież fryzurę, sposób ubioru, przecież tak łatwo zgodziła się na tą konfrontację. Chciała sprawić wrażenie niewinnej, gotowej do współpracy. Pogada sobie z tamtą babą, może coś się jeszcze da załatwić. Gdy ją  jednak zobaczyła zrozumiała, że raczej nic nie wskóra. Tamta była jakaś taka zdeterminowana, pewna siebie.
-No cóż - zagaił policjant - ta pani poznała panią. Myślę, że powinna pani jakoś zadośćuczynić szkodzie wyrządzonej pani Katarzynie.
Tamta postawiła się. - A po czym pani mnie poznała? - zapytała drwiąco.
Kaśka nie pozostała dłużna. - Po stopach! - chciała jeszcze coś dodać, lecz w ich rozmowę wtrącił się funkcjonariusz - Pani się wypiera? - spojrzał na podejrzaną.
- No nie - zrezygnowana odparła - tak, to ja. - Ja pani oddam wszystkie pieniądze, tylko proszę nie mówić mężowi - nagle przyszło jej coś do głowy - a ile tego było?
- Tyle a tyle - odpowiedziała tamta.
            Zgadzało się co do joty. Tamta nie chciał nic więcej tylko to, co straciła. A więc gotówkę, za zniszczona torebkę, za portfel i (sekutnica) za torebkę koleżanki. Nie miała wyjścia, zgodziła się. Dała ile miała, a na resztę wystawiła weksel. Odbije sobie. Byle tylko jej stary się nie dowiedział...
            Kaśka wracała do domu zadowolona. Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Nie dość, że odzyskała pieniądze, to jeszcze kupi sobie nową torebkę  i portfel. Nie każdy wychodzi tak na spotkaniu z kieszonkowcem. Cicho otworzyła drzwi do mieszkania i chciała o wszystkim powiedzieć Ryśkowi, lecz ten usypiał właśnie ich syna.  Przez zamknięte drzwi usłyszała, jak syn się pyta:
- Tato, a dlaczego czarne mrówki nie są czerwone?
- Bo nie zapisały się do związków zawodowych! Śpij już!
            - Opowiem mu później - stwierdziła w duchu i poszła do kuchni...
 
Piotr Wójcik
PS
Opisane powyżej wydarzenia są prawdziwe/* i miały miejsce pod koniec ubiegłego roku w Mielcu, a dedykuję je wszystkim wątpiącym.
[size=78%]PW[/size]

[size=78%]/* A ja znam nawet  personas dramata[/size]

Offline Bluesmanniak

  • ZOMOwiec
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *****
  • Wiadomości: 27286
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-4
Odp: Suchar na czasie - Dlaczego czarne mrówki nie są czerwone? (styczeń 1999)
« Odpowiedź #1 dnia: 10 Grudnia 2012, 19:52:51 »
Literatura faktu? A taki niewinny tytuł...

Offline Cezarian

  • Pierdziel
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 53725
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-32
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ja tu tylko bałaganię...
Odp: Suchar na czasie - Dlaczego czarne mrówki nie są czerwone? (styczeń 1999)
« Odpowiedź #2 dnia: 11 Grudnia 2012, 21:52:59 »
Stefek to ma żonę...
Ceterum censeo Carthaginem esse delendam.

Stefan

  • Gość
Odp: Suchar na czasie - Dlaczego czarne mrówki nie są czerwone? (styczeń 1999)
« Odpowiedź #3 dnia: 11 Grudnia 2012, 22:15:07 »
Stefek to ma żonę...
opowiadalem juz o tym?
Kurcze, skleroza...

Offline Cezarian

  • Pierdziel
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 53725
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-32
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ja tu tylko bałaganię...
Odp: Suchar na czasie - Dlaczego czarne mrówki nie są czerwone? (styczeń 1999)
« Odpowiedź #4 dnia: 11 Grudnia 2012, 22:27:46 »
Stefek to ma żonę...
opowiadalem juz o tym?
Kurcze, skleroza...
Ważne, że chociaż o żonie pamiętasz...
Ceterum censeo Carthaginem esse delendam.

Offline Bluesmanniak

  • ZOMOwiec
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *****
  • Wiadomości: 27286
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-4
Odp: Suchar na czasie - Dlaczego czarne mrówki nie są czerwone? (styczeń 1999)
« Odpowiedź #5 dnia: 12 Grudnia 2012, 08:36:10 »
Stefek to ma żonę...
opowiadalem juz o tym?
Kurcze, skleroza...
Ważne, że chociaż o żonie pamiętasz...
Też to często powtarzam, żonie ;)

Offline Ali

  • ZOMOwiec
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *****
  • Wiadomości: 5078
  • słoiki dżemu truskawkowego +46/-0
  • Płeć: Mężczyzna
  • Im więcej wiem, tym mniej wiem...
Odp: Suchar na czasie - Dlaczego czarne mrówki nie są czerwone? (styczeń 1999)
« Odpowiedź #6 dnia: 12 Grudnia 2012, 09:45:00 »
A ja mam kilka pytań:
1. Skąd wiadomo, że to żona Stefka? I która: okradziona czy okradająca?
2. Skąd wiadomo w jakich intymnych relacjach ze sobą były "kieszonkowczynie"*? Pisanie o nich per partnerki bez dowodów jest co najmniej nadużyciem.
3. A dlaczego poznała po stopach? To teraz na okazanie przychodzi się bez butów?

* kieszonkowiec - jaką to będzie miało formę dla "pci" żeńskiej?
Dwie rzeczy są nieskończone: Wszechświat i głupota ludzka, choć co do Wszechświata to nie byłbym tak całkiem pewny. Albert Einstein

Stefan

  • Gość
Odp: Suchar na czasie - Dlaczego czarne mrówki nie są czerwone? (styczeń 1999)
« Odpowiedź #7 dnia: 12 Grudnia 2012, 10:05:44 »
A ja mam kilka pytań:
[size=78%]Wolno Ci :) [/size]
edit
K. kto tu te sizy wprowadził?

Offline Cezarian

  • Pierdziel
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 53725
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-32
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ja tu tylko bałaganię...
Odp: Suchar na czasie - Dlaczego czarne mrówki nie są czerwone? (styczeń 1999)
« Odpowiedź #8 dnia: 12 Grudnia 2012, 10:49:33 »
Jeżeli kieszonkowszczynie, to może także partnerkowszczynie, a nie partnerki?
Podobno (nie sprawdzałem) po stopach można rozpoznać wszystko. A może to po oczach?
O, przypomniał mi się odcinek RP, w którym Grzegorz nie mógł się schylić i prosił Marylkę, żeby zdjęła mu skarpety. Palce lizać.
Ceterum censeo Carthaginem esse delendam.

Stefan

  • Gość
Odp: Suchar na czasie - Dlaczego czarne mrówki nie są czerwone? (styczeń 1999)
« Odpowiedź #9 dnia: 12 Grudnia 2012, 11:03:11 »
Palce lizać.
A nawet paluchy.