Bo u kobiet to się nie nazywa zboczenie, tylko urocza nimfomania?
Patriarchalna paternalizacja, tfu! Nawet w takiej dziedzinie musimy walczyć o należne nam miejsce w historii. Dobrze, że można się powołać na taką, chociażby Messalinę (i w ogóle całą tą rodzinkę, przy której Poszepszyńscy to przedszkole patologii).
Byzydury.
Ale kto mówi o nimfomanii? Ja mówię o zboczeńcach, a nie o rozbudzonym libido. Wśród przedstawicieli najróżniejszych zboczeń zdecydowanie dominują panowie i jakoś z tym panie nie chcą walczyć? Nie kłócą się, że one też, od wieków, że parytety, że są poszkodowane, że tysiące lat braku dostępu, że paternalizacja...
Zresztą, podobno dzisiaj prawdziwych zboczeń już nie ma, oprócz wszechogarniającej pedofilii.