Ciekawe swoją drogą, że jest tabliczka mnożenia, a nie ma tabliczki dzielenia.
Wieki temu to nawet umiałem pierwiatek wyciągnąć pisemnie... Metoda była nieco kulawa i wymagała pewnej staranności oraz zapamiętywania kilku częściowych wartości, łatwo się było pomylić (i wtedy wychodziły, jak mawiał lata później nasz pan od fizyki w technikum *) - "dolary na hektar" ), niemniej działała.
Z drugiej strony jak student musi to nie takie rzeczy jest w stanie zrobić. Pamiętam jak w niezapomnianym 1995 na egzaminie z tak zwanych drutów **) w kilku ostatnich minutach nie dość, że pomnożyłem przez siebie cztery macierze zespolone 2x2 w zasadzie w pamięci to jeszcze powtarzałem je sobie przez całą drogę do akademika, tam wpisałem w program Derive (któż pamięta Derive-a...) i okazało się że BYŁO DOBRZE. No a perspektywa wakacji z wiszącym egzaminem za fajna nie jest...
*) Lubował się on w pognębianiu koniecznością wyliczenia jeszcze jednostek całego już w skowronkach po rozwiązaniu zadania sztubaka! Ale fakt faktem: wytreso.... znaczy nauczył nas tego przedmiotu naprawdę dobrze i mówię to serio.
** Teoria elektrotechniki.