Rodzina Poszepszyńskich - fanklub im. Kaprala Jedziniaka
Przerażająca Tfurczość Własna => Młodzieżowe Studium Teatralne i nie tylko => Wątek zaczęty przez: Stefan w 26 Października 2009, 15:02:30
-
http://www.newsy.sadurski.com/Humor_Satyra_Satyrycy/0/1/1376/0/Piaty_konkurs_satyryczny/
Trochę późno, ale mozna sięgnać do szuflad...
-
http://www.newsy.sadurski.com/Humor_Satyra_Satyrycy/0/1/1376/0/Piaty_konkurs_satyryczny/
Trochę późno, ale mozna sięgnać do szuflad...
Jak to mówią, nie ma przypadków ;). Ja na szczęście nie mam szuflad...
-
Pełne archiwum Sz do usług.
-
No to żałujcie, bo było fajnie.
Bardzo fajnie.
Super było.
Więcej napiszę (a może i zdjęcia zamieszczę) jak skończę kisiel.
Edit
Relacja "sie pisze".
-
Teraz to żałujcie, a zaprosiłeś nas? Ty piszesz, wygrywasz, my przyjeżdżamy...
-
Wszystko zaczęło się od tego, że Stefan nauczył się korzystać z wyszukiwarki internetowej i zauważył (ze zdziwieniem), że oprócz Bogatyni istnieją inne konkursy satyryczne w których może brać udział. A że szuflada pełna to i postanowił spróbować.
Tak między innymi wpadł na pomysł wysłania tekstu na V (sic!) Ogólnopolski Konkurs Satyryczny O statuetkę Stolema Jury tego konkursu okazało się dość niekompetentne i przyznało Stefanowi nagrodę.
Co gorsza, postanowiło go zaprosić i sfinansować mu podróż i nocleg, co dla Stefana (pełnej krwi Galicjanin) było sprawą wagi pierwszej.
Słowo się więc rzekło i zaczęło planować (przy wydatnej pomocy Pedadoga o Bluesmaniaka) trasę (ang. road trip) z punktu A do punktu B.
W wyniku takiej o a nie innej kombinacji mediów transportowych doszło do minizlotu w Krakowskiej Galerii (o czym gdzie indziej być może będzie a być może nie), gdzie uczestniczył kwiat (a na pewno kwiat galicyjsko-śląski naszego forum i Stefan).
Po przygodach w taniej z nazwy kuszetce (już wiem czemu ona jest tania) Stefan dotarł po 18 godzinach do celu. O przygodach w kuszetce nie mogę nic napisać, ponieważ nie ma jeszcze godziny 23, a jak wiadomo po 23 to Stefan śpi, a więc szansa na to by dowiedzieć co się tam zdarzyło to marna raczej jest.
Po ponad 16 godzinnej podróży z bólem serca i bólem głowy Stefan znalazł się w Gniewinie. Oczywiście wysiadł nie na tym przystanku co potrzeba, co miało swoje dodatnie plusy, znalazł to co trzeba, znalazł się i w ogóle udał się do gminnej biblioteki wiedziony głodem książek. Tam zobaczono ten jego głód w oczach i dla bezpieczeństwa (księgozbioru) przetransportowano go w miejsce odległe a odosobnione, gdzie kominek palił się wesołym płomieniem, a woda w kranie szumiała odprężająco.
Cdn…(?)
-
No w takim miejscu przerwać 0>[ Gdy wreszcie robiło się kulturalnie sielsko...
Dobrze żeś reklamy nie puścił 8)
ps. Ten Gniewin to musi jakaś metropolia - ile oni tam mają tych przystanków?
-
ps. Ten Gniewin to musi jakaś metropolia - ile oni tam mają tych przystanków?
Mają tam 2 przystanki,ale Stefan jest na tyle sprytny że udało mu się pomylić.
-
Po 18 godzinach podróży? Gdzie to jest? Koło Murmańska?!?
-
Po 18 godzinach podróży? Gdzie to jest? Koło Murmańska?!?
Mi się zdarzyło kiedyś do Zakopanego z Wrocławia 14 godzin szusować - bez przesiadek. Do tego po pociągu biegał pijany technik (techniczny?), który wpadał do każdego przedziału i domagał się oddania skrzynki (z narzędziami? z alkoholem? Nie wyszczególniał się pod tym względem) "Bo, kurwa, widziałem jak ją ukradliście, więc ją, kurwa, oddawać". Co firma, to firma, ja Stefana rozumiem.
-
Piszesz ciekawie, ale najważniejszego nie mówisz. Oddałeś tę skrzynkę, czy nie?
-
relacji ciag dalszy "się pisze" ale są problemy, może tym czasem poposiłkuje się tym opisem
ten opis (http://gniewino.pl/PL/index/wiecej/104.html)
-
O proszę! Na zdjęciu jest Stefek, choć anonimowo. Jak zwykle trzeci z lewej.
-
O proszę! Na zdjęciu jest Stefek, choć anonimowo. Jak zwykle trzeci z lewej.
Od czyjej lewej?
-
a tu spałem, tam spałem, ale tu (http://www.4kasztany.pl/)
-
a tu spałem, tam spałem, ale tu (http://www.4kasztany.pl/)
Wcześnie to się nazywało "7 kasztanów", ale Stefek zjadł trzy.
-
Typowa agroturystyka przez duże AG. Atrakcje także w sam raz dla Stefka. Już widzę, jak udał się na spływ kajakowy po krytej pływalni (trasa łatwa, trwająca ok. 2 godzin), grając w bowling w kajaku wraz ze 170 zaproszonymi przez siebie znajomymi z Kaszub. Następnie nie wysiadając z kajaka (nie miał stosowango ubrania) wszedł także na wieżę widokową i gdzie doniesiono mu przepyszny obiad, kolację i śniadania z pobliskiej zagrody.
Ciągle czekamy na prawdziwą relację.
-
Z powodu tego, że Stefana wywieziona daleko, nie pozostało mu nic innego tylko pójść spać. Relaksował w łóżku takim co go w telewizorze pokazują. Gdy już się zrelaksował, to dalej znajdował się daleko od biblioteki, a więc pozostawało mi oglądanie telewizora.
Miał do wyboru – oglądać telewizor lub telewizję. Obie ewentualności było mało kuszące, ale w końcu zdecydował się na telewizję, a konkretnie Janosika, który miał wykupić wioskę od kontrybucji nałożonej przez dziedzica.
W tym odcinku było wszystko – zdrada, romans, zagadka kryminalna, celebryci… Kto nie oglądał niech żałuje.
Końcem końców przyjechało srebrne Mitsubishi i zabrało Stefan oraz innych laureatów do centrum (kulturalnego) Gniewina, by odbyć miało się to, co miało się odbyć.
W międzyczasie (lub jak kto woli w kuluarach) dokonywano zapoznania, prezentacji oraz degustacji. Choć nie, degustacja nastąpiła po. W przed zdążył nasz nowy, niezarejstrowany kolega Maciej G, z którym Stefan (jak przystało na rasowego dachowca) zwąchał się w oka mgnieniu.
Sama gala satyry została opisana gdzie indziej, błędem organizatorów było wypchnięcie Stefana na scenę, przez co nawet ci nieliczni goście którzy liczyli na poczęstunek w panice opuścili bardzo miłą salę kinowo-widowiskową. Widać myśleli że puścili Piękną i Bestię, lecz zapomnieli pięknej.
Po części oficjalnej nastąpiła dużo ciekawsza część nieoficjalna, o której być może napiszę.
Cdn?
-
O proszę! Na zdjęciu jest Stefek, choć anonimowo. Jak zwykle trzeci z lewej.
A jednak! Podejrzewałem, że Stefan jest kobietą, ale że w okularach???!!!
-
O proszę! Na zdjęciu jest Stefek, choć anonimowo. Jak zwykle trzeci z lewej.
A jednak! Podejrzewałem, że Stefan jest kobietą, ale że w okularach???!!!
Ja myślałem, że to tylko mnie zdziwiło, to siedziałem cicho.
-
O ludzie małej wiary! Nie pomyśleliście, że Stefek mógł się - dla uzyskania odpowiedniego efektu scenicznego przebrać za kobietę lub nawet odwrotnie?
Ja się zastanawiam, dlaczego Stefek opisuje swój pobyt tylko takimi monosylabami? Na stereosylaby go nie stać?
-
Nieoficjalna część odbyła się w dwóch ratach – na zapleczu domu kultury (zaplecza domów kultury są bardzo interesujące) oraz pod czterema kasztanami.
Podczas gdy oficjalna część nieoficjalnej części przebiegała tak jak mogła przebiegać, to nieoficjalna część nieoficjalnej części przebiegała zupełnie inaczej. I o ile pierwsza część nieoficjalnej części nieoficjalnej części przebiegała tak jak mogła przebiegać pierwsza część nieoficjalnej części nieoficjalnej, to druga część nieoficjalnej części nieoficjalnej części przebiegała zgoła już odmiennie, co Stefanowi podobało się najbardziej.
Szczegóły wkrotce?
-
Czekając na szczegóły dochodzę do wniosku że to jednak szpak dziobał bociana.
-
Czekając na szczegóły dochodzę do wniosku że to jednak szpak dziobał bociana.
Oficjalnie?
-
Stefek z lewej? Niemożliwe ;D
-
wrócę do pracy to będą szczególy, na razie oglądam z synem Hair (w ramach)
-
wrócę do pracy to będą szczególy, na razie oglądam z synem Hair (w ramach)
Ile syn ma lat? I kiedy był u fryzjera?
-
A więc (wiem, że od „a więc” zdań się nie zaczyna no ale ja jestem kierownikiem tej szatni i co państwo mi zrobią?), a więc za zapleczu (czyli jak ustaliliśmy kuluarach) odbywały się bardzo mądre rozmowy o literaturze (co Stefana nudziło) oraz lały się trunki, które generalnie w bibliotekach lać się nie powinny (co Stefana nie gorszyło, a wręcz przeciwnie). Odbył się także bis artysty, który występował był jako „evening star attraction”, taki unplugged and unofficial.
Co na Stefanie zrobiło wrażenie niejakie.
Podczas takich rozmów, przy konsumpcji szampana podpisywano almanachy (pierwszy raz Stefan musiał złożyć tyle autografów i to nie księgowemu), gawędzono i wyrażano ubolewanie nad upadkiem Kultury Polskiej oraz wychwalano laureatów (pan to wygląda na ochroniarza rzekła do Stefana jedna pani – to dobrze że pan pisze).
Stefan poczuł się w pewnym momencie nawet awangardą ariergardy, co go zmusiło do myślenia (ale na krótko).
Końcem końców zaczęto przygotowywać się do opuszczenia gościnnej biblioteki w Gniewinie, a na (dyskretne) pytanie Stefana:
– Do której tu czynne są sklepy (księgarnie znaczy)
- Ale o co chodzi? Wszak jesteśmy w bibliotece?
I słowo stało się ciałem, a w zasadzie czerwonym Johnym… I to był jedyny czerwony, który Stefana (i Maćka) ucieszył.
Tak zaopatrzeni udaliśmy się pod kasztany i to od razu cztery…
Cdn?
-
Wszystko ładnie i pięknie, tylko czy coś z tego myślenia, mówienia, a zwłaszcza czytania książek wypadło dobrego dla polskiej kultury?
A co, zażartować nie można? Nowy Rok mamy!
-
A co, zażartować nie można? Nowy Rok mamy!
... w związku z czym żartować ze starego roku już nie strach.
-
Tam, w zupełnych ciemnościach (na zewnątrz) przy szklance (czytaj śliskości) jakoś dotarliśmy do salonu, gdzie był zapodany nie szwedzki a kaszubski stół, gdzie pani Hania podawała coraz to inne specjały (co Stefana nudziło).
Stefana nudziło, bo kusiła perspektywa przeczytania nie takiej znów małej, czerwonej książeczki z nowopoznanym (a niezarejestrowanym jeszcze) kolegą.
W końcu towarzystwo się napasło (krzywdą Stefana), obmawiało ludzi, podyskutowało nad kondycją (znowu), stwierdziło że jest zdolne (Stefan zgłosił wotum separandum), umówiło się na 7 rano na śniadanie (ha, ha, ha) i rozeszło do swych pokoi/pokojów.
W związku z czym Stefan i Maciek także udali się do pokoju Stefana, gdzie w spokoju (i nie niepokojeni przez nikogo) mogli w końcu kontemplować otaczające środowisko i inne rzeczy w bulach (tych od bul-bul) obracanych przygód dzielnego Jana, co wędrował od szklanki do szklanki. W między czasie coś tam się w Polsacie naparzało pudzianowatego, ale nam to zupełnie nie przeszkadzało.
Po trwającej wiele godzin dyskusji wyszło, że mamy wiele ze sobą wspólnego. I to nie tylko to co wyciekło ze wspólnej butelki. Umówiono się na spotkanie na kolejnym turnieju (jak nie my to kto?) oraz korzystając z nieobecności Jasia, który gdzieś w dziwny sposób znikł-był udano się na odpoczynek, życząc sobie wszystkiego najlepszego (no bo rano nie będzie na to czasu).
Rano nie było na to czasu, tylko szklanka była jakby większa i dojście do samochodu przypominało zawodu w curlingu. Oczywiście śniadanie o 7 rano (ha, ha) nie doszło do skutku, odbyło się śniadanie o 8 rano. Potem do autobusu, do Wejherowa, do pociągu do Gdyni… Ale to już temat na inną opowieść…
Cdn?
-
Wszystko ładnie i pięknie, a nawet zręczne językowo, ale kiedy ten Twój nowy kolega pojawi sie na forum? Nie bądź taki zazdrosny o niego i nie trzymaj go tylko dla siebie (tu wstawić, gdzie go trzyma).