Nawiązując do zawodowych zaćmień, zastanawiam się, czy polecenie służbowe wydane pracownicy w ciąży, zgodnie z którym zamiast rodzić w przewidzianym terminie (powiedzmy 3 października), ma urodzić 7 października (data urodzin jednego z jej szefów), jest nadużyciem stanowiska, czy innym mobbingiem?
Pytanie jest o tyle uzasadnione, iż żądanie szefa ma merytoryczne podstawy. Otóż rok temu inna pracownica mimo podobnych nacisków szefa i długich wspólnych rozmów (także z mężem) urodziła zamiast 7 października 23 września. Teraz się okazuje, że pomimo faktu, iż dziecko jest zdrowe, rozwija się normalnie (podobno już samo siedzi), nie pije, nie pali, nie szwęda się z podejrzanym elementem w podejrzanych miejscach, matka sama doszła do wniosku, że to jednak nie to samo, jakby się urodziło 7 października...
Co robić?