Grzywien?
Z grzywami były problemy już w niezapomnianym roku 1939 gdy nieprzyjaciel miał nad nami przewagę, gdy z moim serdecznym przyjacielem Osteoporozą wykonaliśmy okop biegnący przez wraży skład amunicji moździerzowej. Wybuch wyrzucił nas z taką siłą iż przebiliśmy wał ziemnych umocnień. Niestety po tyj dywersji nie mogliśmy nijak ściągnąć hełmów, które zaklinowały się na naszych głowach. Jak wiadomo hełmy są przeważnie łyse, podczas gdy przepisowa długość włosa szeregowca wynosiła od 0,45 do 2,14 cm. Dlatego kapral Motylanoga uparł się abyśmy nie przynosili wstydu przodującemu żołnierstwu polskiemu, tylko zapuścili przepisowe grzywny na hełmach. Próbowaliśmy różnych rzeczy od końskiej maści ze stonogi po kąpiele w napoju truskawkowym o smaku grape-frut, bez skutku - włosy nie chciały rosnąć na naszych okryciach głowy...