Mnie się zawsze wydawało, że posiadacz aparatu fotograficznego, a w zasadzie raczej użytkownik*, jest przede wszystkim twórcą dzieła, również podlegającego ochronie. Jakiej jakości technicznej i artystycznej te dzieła z imienin cioci Zosi i wakacji w Koluszkach by nie były.
A po drugie primo - jak już uiszczę ten podatek od kopiowania, to mogę go potraktować jako abonament i kopiować beż żenady? Dzień dobry, Panie Bibliotekarzu, tu jest faktura z wyszczególnionym podatkiem od kopiowania, dalej to już się sama obsłużę?
I co z takimi gratami, jak moja Minolta nabyta x lat temu, wpadnie jakaś lotna brygada i mnie opodatkuje? A moją kolekcję przedcyfrowych zabytków też? Łącznie z legendarną, a wciąż sprawną, komunijną Smieną?
_____________________________
*bo jeżeli pracowicie umocujemy aparat na statywie, ustawimy kompozycję i ekspozycję, a potem staniemy na tle i poprosimy przechodzącego Kowalskiego, żeby nacisnął spust migawki (o tu, tu, ten duży przycisk) to z prawami autorskimi odejdzie z tej sytuacji Kowalski właśnie... I pół biedy, jeżeli tylko z nimi, a nie z naszym aparatem i/lub statywem