Jako uczeń mogłam wyjść na przerwę. Nawet na dwór! Co nawet przed pandemią nie wchodziło w rachubę, bo jeszcze nie daj co by sobie kuku zrobili, i kto będzie odpowiadał?!?
Nie wiem, kto za mnie odpowiadał jak właziłam na strych, albo po szkolnym śmietniku przez płot na sąsiedni kirkut... Albo na długiej przerwie na sąsiednie działki po kwiatki dla pani, bośmy winowaci byli i przeprosić trzeba było...
A teraz? jak im sama nie podpowiem, to nawet nie wiedzą, jak na głupie wagary pójść.
Nic dziwnego, że wymagają stałej opieki, bo by się o własne sznurówki pozabijali.