Coś tu cicho... Za cicho...
Zauważyliście może, że idą święta, a Bruxa mięsem nie rzuca, osądzając od czci i wiary wegańsko-bezglutenową rodzinę?
Otóż cud się stał, modlitwy zostały wysłuchane, szwagrostwo uszczęśliwi swoją obecnością swoich teściów, niechże im to będzie w odpust policzone.
Teściom, znaczy.
Tymczasem ja mogę znowu po swojemu, co mi serce podpowie.
Serce podpowiada mięso, gluten, cukier, laktozę, cholesterol... Jaj z pół kopy, kaczkę bierzemy i nie zapomnijmy o boczku do żurku! A białej kiełbasy dwa sznury, i chrzan... I majonez, bo jak bez majonezu?
Serce ma na imię Grzegorz i na co dzień jest jaroszem, czyli bezideowym wegetarianinem. Ale dwa razy do roku rozumie, że chwilowe podniesienie poziomu cholesterolu ma mniej groźne skutki dla zdrowia niż podniesienie ciśnienia żonie.
Warto się słuchać serca, zwłaszcza, jak takie mądre
Babeczki w piecu, baza na żurek na gazie, w domu cisza jak makiem, bo Grzegorz okna myje. U teściowej.
Tak to ja mogę się do świąt zabierać