Jeszcze nie.
Co mi przypomina, że czytam sobie dorywczo (bo ciągiem to się tego nie da) Rusinka wspomnienia o Szymborskiej. Jako sekretarz odbierał roztomaite telefony, i raz zadzwonił człowiek zaciągający ze wschodnim akcentem i po długiej i zawiłej mowie przedstawił się w końcu jako Jezus Chrystus. I dopytywał, czy poetka nie chce się z nim spotkać. Szymborska grzecznie poprosiła, żeby mu przekazać, że jeszcze nie.
Drugi raz nie zadzwonił.