Ja od rana w robocie, fuszka na boczku, bo bachoringu nie wolno.
Sześć godzin o suchym pysku łaziliśmy po Zadupiu, pardon, Zaciszu żeby kesze dla ichniejszego Domu Kultury zakładać.
Problem w tym, że mają się opierać na wspomnieniach najstarszych góra... pardon, zaciszan, więc po przyjściu na miejsce okazuje się, że po tym warzywniaku, do którego Pan Zenon chodził po sok z kapusty na zespół dnia następnego, to nie zostały nawet fundamenty, za to dookoła prężnie rozwija się budownictwo mieszkaniowe typu "chów klatkowy"...
Łatwo nie jest, ale pocieszam się że dlatego wysłano tam zawodowców.