A ja wam powiem, kochani, choć nieco późno, że w tym wykluczaniu musi być jakiś klucz.
A reszta na plaży w Tunezji?
A nie w Egipcie?
Jedno nie wyklucza drugiego, najprawdopodobniej.
Dobrze powiedziane. Przypominam, że podczas tzw. długich wakacji w latach 1940-1943 plaże w Tunezji, Libii i Egipcie przeżywały prawdziwy najazd spragnionych słońca żołnierzy włoskich, niemieckich, angielskich, amerykańskich i kilku innych nacji. Było ich tak wielu, że kurorty nie były w stanie zakwaterować i wyżywić wszystkich chętnych, dochodziło więc niekiedy do regularnych bitew pomiędzy turystami - na przykład Tobruk, w którym hotele przechodziły kilkakrotnie z rąk do rąk zdesperowanych kilentów. To właśnie doświadczenia tamtych lat spowodowały nie tylko konieczność zwiększenia bazy hotelowej i podwyższenia jakość usług (zwłaszcza jakości żywności i wody), ale wprowadzenia wśród turystów zakazu przywożenia ze soba uzbrojenia. Dzięki temu burdy wszczynane przez wczasowiczów są nie tylko rzadsze, ale także mniej krwawe.