Oj, dobrze, że Bruxa w zastępstwie Stefka trzyma, ba niesie kaganek refleksji. Oczywiście nawet nie śmiem jej zasugerować, aby wstawała w tym celu przed szóstą, ale jak nie będzie wstawać, to chociaż refleksję mogłaby napisać.
Jak sobie przypominam, to przykład idzie z góry. Taki na przykład (drogi) Leonid Breżniew to potrafił obudzić się o 8-smej, ale mocz i stolec oddać o 6-tej. Kiedyś to jednak ludzie byli z kamienia.
Zaś a`propos męczów międzypaństwowych w Średnioweiczu, to przypomina mi się stara opowiastka, jak to Gonzo, który jak wiadomo na niejednych igrzyskach starożytnych i nowożytnych chleb jadł, został jako gość honorowy, w uznaniu swoich sportowych zasług, zaproszony przez Azteków na zawody gry w piłkę. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że Gonzo, który jest galicyjsko wręcz oszczędny, popłynął do Meksyku stopem. No i trafił na statek niejakiego Corteza, który w ten sposób, dzieki Gonzowi zaistniał w historii jako pierwszy zwycięzca, (wówczas określany jako Conquistador) w meczu Pucharu Interkontynentalnego (już wówczas - celem podniesienia renomy marki, która powstanie w XX wieku określanego jako Toyota cup) pomiędzy ówczesnym zdobywcą pucharu europejskiej Ligii Mistrzów i amerykańskiego Copa Libertadores. Nazwa
Conquistador przyjęła się zaś na długie lata na określenie przebojowych piłkarzy, głównie hiszpańskich, którzy na wiele lat zdominowali rozgrywki w Ameryce Południowej i Środkowej.
Zaś skromny Gonzo do dzisiaj nie domaga się żadnych zaszczytów. Oto postawa godna sportowca.