To może ja się ewentualnie odniosę elokwentnie do wina?
Bo wystawa podobno znajomej. Znaczy matki teściowej kuzynki szwagra koleżanki z wojska, czy coś... Ale jednak. Po co mi incydent, zwłaszcza, że skalę trudno przewidzieć?
A wino zawsze można zwalić na organizatorów instytucjonalnych (galeria). Albo na korek.
To w razie gdyby ktoś moje odniesienie uznał za niepochlebne. Bo jak się trafią nuty aromatu suchej trawy i zwiędłych liści, to może się zdarzyć koneser, który rozszyfruje, że to mi jednak kompostem zalatuje...