wiem że kochasz się tennancie,
Nie będę dementować
, ale chyba nie w tym sęk. Dziewiątka, na ten przykład, nie odstaje. Dziewiątka jest cool. Empty Child, Doctor Dances, Boom Town - mogę oglądać w kółko. Scenę z Jackiem i Rose na tle Big Bena to można w ramki oprawić.
A tu na razie żadnego momentu, od którego by mi kapcie spadły.
A zwroty fabuły przewiduję na dwa ruchy do przodu. Panie Moffat, naprawdę...
I ten Doktor... Dlaczego się w nim nic pod spodem nie gotuje, jak w dwóch poprzednich? Właśnie odesłał krewnych i znajomych do piekła (End of Time) i nic? Spoko majonez? Wpada na niego kobieta, przy której śmierci parę odcinków wcześniej płakał szczerymi rzewnymi łzami, i co? Luzik, zero reakcji? Po Rose też żałobę odbębnił? Albo to najlepszy pokerzysta wszechświata, albo coś mu się zwarło w obwodach.
Ale dam mu szansę. W końcu to Doktor. Ale lepiej, żeby ten finał rzeczywiście był dobry...
Aha, Amy is cool