To zmienię temat z Meli na Fasiolka. Otóż ostatnio na treningu zastanawialiśmy się, po co on tak się przy swoim kręgosłupie, kolanie i teściowej poświęca i rąbie circa 16 metrów sześciennych drewna? Na co mu tyle? Sam zainteresowany skromnie nas oświecił, że przecież na tym drewnie co sobotę przygotowuje paróweczki, a to nie są tanie rzeczy. Zwłaszcza, że może nie tylko gotować, ale i piec.