Aha...
Tak się składa, że akurat wracałam tamtędy z piątkowej strzelaniny.
Nie, nie było tłumów policji (owszem, była, ale nie więcej niż zazwyczaj).
Nie, nie było rac (wuwuzele owszem tak).
Nie, nie była to wcześniej zaplanowana ustawka (chyba że zorganizowana w totalnej konspiracji również przed potencjalnymi uczestnikami, bo coś bym wcześniej wiedziała).
Nie zostałam dłużej na tej imprezie, bo w odróżnieniu od tej wcześniejszej, kameralnej, ta miała obsługę medialną, a nie bardzo mi zależało, żeby mnie Dyrekcja w telewizji oglądała, skoro jestem na L-4...