No właśnie dlatego, że nie jesteś lingwistą.
Język żyje. Nikt mi dziś już już nie powie, że on pobruszy a ja sobie popocziwam.
Dopóki ta żeńska końcówka jest prawidłowo żeńska, a łindołsy odmieniają się przez przypadki, możemy spać spokojnie. Polszczyzna trzyma się mocno. A uzus zarządzi, czy to chwilowe naleciałości, czy łykniemy to jak kalafiora z pomidorkiem i kartoflami. Albo wmontujemy w gmach języka jak mur, cegłę, dach i rynnę.
I choćbyśmy zgrzytali zębami, duch języka tchnie, kędy chce. Ważne, żeby był giętki i powiedział wszystko, co pomyśli głowa. I żebyśmy nie byli gęsi...
Bardziej mnie martwi, jak sie politycy pochylajo z głembokom trosko. Publicznie. I nikt ich nie poprawia.
I szósty marzec dwutysięcznego osiemnastego roku mnie martwi.
I że na stronie szkoły pisze, że konkurs z matematyki wygrał Kowalski Jan
Ale tu akurat mogę interweniować...