Wszyscy, nawet Kancelaria, musimy patrzeć w przyszłość. A przyszłością są nowe, młode kadry. A jak nowe, to i rozmowy kwalifikacyjne. Wczoraj perorujemy z taką kandydatką na praktykantkę, z trzeciego roku studiów. I wyobrazicie sobie, że na pytanie, czy topiła kiedyś kotka, ze zdziwieniem odpowiada, że „nie, nawet nie wie, jak to się robi”! To ustaliliśmy, że ja załatwiam kotka, kolega nowiutki, markowy worek z najnowszej kolekcji, a potem to już prosto: kot do wora, wór do jeziora. Z początku nie była przekonana, ale jak jej wytłumaczyliśmy, że topiona kocina liczy się jako ryba i można ją jeść w post, to uznała, że dla nowych wyznań w młodym, obiecującym zespole, odłoży na bok swój wegetarianizm…, ale spróbuje tylko udko. Dobrze, że to nie Alvin, bo nie wiem, czy dałaby radę?