U nas sytuacja, jako że dotycząca SPN – Sąsiadującej Pani Notariusz, zwanej także Szkołą Podchorążych Nierezerwy – ekstraordynaryjna. Wpada dzisiaj na nasz korytarz jak chmura gradowa, machając już to rękami, już to wyszukanym słownictwem oraz rozdając na prawo i lewo gesty pozdrowienia, lub równie dobrze, rzucania uroków. Cały czas nie odstawia od tak zwanej głowy telefonu, przez który rozmawia tak głośno, że słychać ją na całym korytarzu. Dochodząc do swojego gabinetu mówi, a echo niesie:
- Tego nie mogę zrobić, bo by mnie zabili, zabili, zabili!
I w tym momencie wyraźnie słychać konspiracyjny szept przez otwarte drzwi jej gabinetu:
- Zrób to, zrób TO!
Jeżeli poprzednio SPN wyglądała jak chmura gradowa, to momentalnie zamieniła się w kłębiastą chmurę deszczową i to w postaci bardziej rozbudowanej w piętrze wysokim (Cumulonimbus capillatus), przypominającej olbrzymie kowadło. Prawdopodobnie wykorzystując prądy wznoszące wpadła jak błyskawica do gabinetu robiąc dziką, siermiężną, hałaśliwą i bezwstydną awanturę swoim dwóm pracownicom – świeć Panie nad ich przejrzałymi już duszyczkami – i żądając natychmiastowego wyjawienia, kto to powiedział? Na szczęście okazało się, że niewinność tym razem zwyciężała, bo słowa te padły z ust syna Dominatorki.