No jak w małżeństwie to już chyba nawet apelacja nie pomoże...
Chyba, że złożona do teściowej, o dziwo, znam takie przypadki.
Chociaż zdarzały się udane apelacje po latach i to mimo corpusów delicti biegających i wołających "tato!"...
Jeszcze częściej zdarzają się przypadki, żę corpus delicti woła "tato" do kogo popadnie, albo, co najgorsze, nie wie do kogo wołać.
Jednak wróćmy do spraw Kancy.
Ponieważ na forum przewija się temat mojego kulania, warto wspomnieć, że także w Kancy o tym się rozmawia. Ostatnio koleżanka księgowa, a mimo to powszechnie znana i szanowana, wysłuchawszy mojej historii o kostce wpadła w panikę. „Rety przecież mój mąż także grał w koszykówkę i ma powykręcane kostki. Musi pójść do ortopedy, bo jak mu się coś stanie w już W OGÓLE NIC W DOMU NIE BĘDZIE ROBIŁ!” Nie wdając się w starą jak świat polemikę, kto robi w domu i dlaczego mąż tak mało, wytłumaczyliśmy jej, że z faktu, że mąż nie będzie miał stopy nie wynika jeszcze, że będzie kaleką. Na przykład taki niepełnosprawny biegacz z RPA, Pistorius. Nie miał dwóch nóg i to poniżej kolan, a nie kostek, ale nie popadł w depresję, zawziął się, zaczął ciężko nad sobą pracować i udało mu się… zamordować partnerkę. To świadczy o tym, że jak ktoś naprawdę bardzo chce, to nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Koleżanka niby odetchnęła z ulgą, ale jakoś tak bez przekonania, czyżby nie wierzyła w samozaparcie męża?